23.12.2014

7. ~ "Wszystko czego chcę na święta to ty"

"Pragnę tylko Ciebie na własność
Bardziej niż jesteś to sobie w stanie wyobrazić
Spełnij moje życzenie
Wszystko czego chcę na święta to Ty kochanie"


Kochany Święty Mikołaju.

          W tym roku nie mam dużo życzeń. 
          Proszę o jego uśmiech, by witał mnie przy każdym spotkaniu. Proszę o jego spojrzenie, by było skierowane w moją stronę. Proszę o jego śmiech, by śmiał się razem ze mną. Proszę o jego głos, by nasze rozmowy trwały w nieskończoność. Proszę o jego dotyk, by przytulał mnie najmocniej jak potrafi. Proszę o jego troskę, by w krytycznych sytuacjach potrafił mnie pocieszyć. Proszę o jego zazdrość, by traktował mnie jak skarb i bał się, że ktoś może mnie ukraść. I proszę o to, żeby w końcu zrozumiał ile dla mnie znaczy...

          Włożyłam kartkę do koperty i zakleiłam ją.
          Może wyślę ten list?
          Tak, na pewno.
          Nawet Święty nie jest w stanie spełnić moich życzeń. One są po prostu nieosiągalne i najprawdopodobniej nigdy się nie spełnią. Muszę się z tym pogodzić.
          Dziś Wigilia. Święta Bożonarodzeniowe to najpiękniejszy czas w ciągu całego roku. Moment, w którym cała rodzina spotyka się, siada przy stole bogatym w dwanaście potraw, kiedy dzieci radośnie szukają na niebie Gwiazdora, gdy wszyscy wspólnie śpiewają magiczne kolędy... Jest niedoopisania. I kiedy osoba, którą kochasz i która jest dla ciebie całym światem, czeka na ciebie pod jemiołą - to spełnienie największych marzeń.
          Niestety, ja nie jestem taką szczęściarą i te święta spędzam samotnie. Moi rodzice wyjechali do rodziny w Europie, David także ma dzisiaj samolot do rodzinnego miasta, a Ashton...
          Ashton pewnie ma 11 rodzajów piwa i jajecznicę - jedyna potrawa, jaką potrafił przyrządzać, co ma mu posłużyć za tradycję.
          Wcale nie zdziwiłabym się, kiedy by tak było.
          Widocznie woli alkohol od mojego towarzystwa...
          I nie dziwię się mu.
          Czasami nawet ja sama ze sobą nie wytrzymuję i chcę uciec.
          Poza tym ostatnimi czasy nasze relacje nie były najlepsze.
          Ubrałam kurtkę, kozaki i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Przez ten bałagan, który ostatnio nieźle spieprzył mi życie, zapomniałam co jest tak naprawdę ważnie. Chcąc, choć przez moment, przypomnieć sobie święta mojego dzieciństwa, czasu, w którym nie było problemów, postanowiłam wyruszyć na poszukiwania odpowiedniej choinki. Takiej samej, jak kiedyś - dużej, pachnącej lasem i bogatej w ozdoby. 
          Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam spod garażu. Wyjechałam na ulicę, a żeby ta cholerna cisza, której szczerze nienawidzę, po raz kolejny nie udowodniła mi, że nikomu na mnie nie zależy, postanowiłam włączyć radio, w którym obecnie leciała jedna z najpopularniejszych świątecznych piosenek. Zaczęłam jej rytm wystukiwać na kierownicy i nucić ją pod nosem. Tak oto zleciał czas i dotarłam na rynek, gdzie były najpiękniejsze choinki w calutkim Nowym Jorku.
          Wyszłam z samochodu, zatrzaskując drzwi i zamykając auto. Nie chciałabym prezentu w postaci skradzionego samochodu, a Wigilii spędzonej na komisariacie policji i agencjach ubezpieczeniowych.
         Szczelniej poprawiłam swój komin w kolorze ecru i weszłam na targ. Wzrokiem odszukałam upragnione stoisko i doszłam do niego.
         Długo oglądam świerki, ale nie mogłam się na żaden zdecydować.
         - Pomóc panience w czymś? - zapytał mężczyzna w podeszłym wieku.
          Zwróciłam na niego uwagę i dostrzegłam, że jest trochę podobny do Świętego Mikołaja. Te same oczy, z których biła radość i pozytywna energia, ta sama siwa broda, która delikatnie zdradzała wiek jej posiadacza i, co najśmieszniejsze, ta sama charakterystyczna, czerwona czapka z białym pomponem, która mogła kojarzyć się tylko z jedną osobą.
          Uśmiechnęłam się promiennie do staruszka.
          - Szukam choinki, ale wie pan... Takiej, która przypominałaby mi szczęśliwe chwile z dzieciństwa. - powiedziałam, dzięki czemu handlarz od razu się zaśmiał.
          - Chyba wiem, o jaką pani chodzi. - mrugnął porozumiewawczo i oddalił się na moment.
          Kilka minut później dostrzegłam go z wielką choinką na ramionach. Kąciki moich ust poszybowały w górę, a oczy zalśniły radosnym blaskiem.
          Idealna. 
          - Co pani myśli o tej? - zapytał uśmiechnięty i z dumą postawił przede mną drzewko.
          - Perfekcyjna. Biorę. - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam poszukiwania mojego portfela. Staruszek przez chwilę mi się przyglądał, po czym się odezwał:
          - Wie, pani... Każdy czasami chciałby wrócić do przeszłości. Do czasów, kiedy nie było problemów i kłopotów... Ale pani jest młodą, śliczną, silną i sympatyczną kobietą. Jestem pewien, że pani da sobie radę ze wszystkim, a już na pewno ze złością losu.
          Podniosłam głowę znad torebki.
          - Oby pan miał rację.
          Zapłaciłam i uznałam, że odwiedzenie innych stoisk mi nie zaszkodzi. Postanowiłam zaopatrzyć się jeszcze w lampki, żeby przystroić nimi dom na zewnątrz oraz porozwieszać w środku mieszkania i na choince. Kupiłam czerwono - srebrne bombki i dużą, budząca wielki zachwyt, gwiazdkę na czubek mojego drzewka. No i oczywiście znalazłam idealne łańcuchy świąteczne, małą gałązkę jemioły i inne drobiazgi.
          Przynajmniej mój dom, w odróżnieniu ode mnie, będzie dobrze przygotowany do tegorocznych świąt.
          Szybko wbiegłam do salonu i zaczęłam ubierać choinkę i wieszać ozdoby w mieszkaniu. Skakałam i biłam się z lampkami świątecznymi, które się zmówiły i miałam wrażenie, że nie chciały mnie w ogóle słuchać. Plątały się, a ja chcąc je rozplątać, szkodziłam jeszcze bardziej.
          Naszą walkę przerwał dźwięk mojej komórki.
          - Halo? - odebrałam, nie patrząc nawet kto dzwoni.
          - Caroline, kochanie? - to był mój tata, najlepszy przyjaciel, jakiego kiedykolwiek miałam.
          Uśmiechnęłam się sama do siebie i podparłam telefon ramieniem.
          - Jak tam w Europie? - zapytałam. - I jak podróż? Wszystko dobrze?
          - Córeczko, chyba ja powinienem ciebie o to zapytać. - powiedział smutno. - Zostawiłem cię w Ameryce i poleciałem sobie do Włoszech. Chociaż w święta powinnyśmy być razem. Tak się martwię...
          - Nie przejmuj się, tato. Nic mi nie jest, a największym moim problemem są teraz lampki świąteczne, które za nic w świecie nie chcą się rozplątać i biję się z nimi już od piętnastu minut. - zaśmiałam się i ulżyło mi, kiedy po drugiej stronie słuchawki też usłyszałam śmiech.
          - Moja mądra, mała dziewczynka.... Zawsze, we wszystkim, widziałaś pozytywne strony. Trudno cię nie kochać.
          Gdybyś tylko wiedział, tatusiu...
          - A co u rodziny? - bąknęłam, chcąc szybko zmienić temat. Mało by brakowało, a ze wszystkiego bym się zwierzyła. Nie, nie mogę tego popsuć.
          Nie teraz.
          Nie w święta.
          - Gdybyś widziała Sebastiano... Jest już większy ode mnie, tak wyrósł! A ciocia w ogóle się nie zmieniła, wciąż  młoda i ta sama! Natomiast wujek przybrał trochę na wadzę i boję się, że niedługo nie będzie mógł zmieścić się za kierownicą. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
          Ostatni raz widziałam moją rodzinę z Mediolanu na pogrzebie dziadka, miałam z jakieś dziewięć lat. Sebastiano jest w moim wieku. Kiedy byliśmy mali, razem się bawiliśmy. On sklejał różne modele samolotów, a ja ubierałam lalki adekwatnie do okazji i wprowadzaliśmy je na pokład. Kilka lat później, gdy byłam już trzynastolatką, od tego czasu ciocia przysyła mi drogie i markowe ubrania z "Stolicy Mody". Sara, siostra mojego taty i Roberto, jej mąż są moimi chrzestnymi i myślę, że moi rodzice nie mogli tego wyboru dokonać lepiej. Bardzo za nimi tęsknię.
          - To pozdrów ich ode mnie, życz wesołych świąt i powiedz, że ja też niedługo ich odwiedzę.
          Usłyszałam szmer i wiedziałam już, że tata przepowiada to rodzinie.
          - Sebastiano mówi, że jeśli nie dotrzymasz obietnicy, to przyleci po ciebie i osobiście zaciągnie do Włoch, bo chcą wreszcie poznać twojego wybranka.
          - Zapewnij go, że to nie będzie konieczne. - zaśmiałam się. - Dobrze, tato. Muszę już kończyć. Niedługo zadzwonię. Wesołych świąt!
          - Wesołych świąt, córeczko. - powiedział i się rozłączył.


          Podeszłam do lustra i poprawiłam swój, i tak już idealny, makijaż. W sumie, sama nie wiedziałam dla kogo się tak bardzo stroiłam.
          Dla siebie. - powiedział twardo rozum.
          Dla Ashtona. - szepnęło delikatnie serce. - Wciąż masz nadzieję, że wróci...
          Zacisnęłam powieki, nie mając już dłużej ochoty ciągnąć tej bezsensownej wymiany zdań. Tym bardziej, że ciągnie się ona już od dwóch lat, od dnia, w którym poznałam szatyna. Wraz z tym okropnym, a zarazem najpiękniejszym dniem w moim życiu, zaczęły się wszystkie problemy.

Miami, 17.07.2012 r.
          W moich uszach rozbrzmiała dobrze znana mi melodia mojego ulubionego wykonawcy. Zamknęłam powieki, rozkoszując się wakacjami i chwilami beztroskiej wolności. Brak obowiązków, bez nauki i martwienia się o jutrzejszy dzień. 
         Postanowiłam się poopalać, aż do momentu, w którym poczułam, że coś (a jak się później okazało, raczej ktoś) zasłania mi słońce. Niechętnie wyjęłam z uszu słuchawki i rozchyliłam lewą powiekę. Widząc przede mną nieznanego, zabójczo przystojnego chłopaka, odchyliłam drugą.
          - Emm... Pomóc ci w czymś? - zapytałam, unosząc brwi. 
          Bo czemu niby taki chłopak chciałby ze mną rozmawiać? Może nie byłam bardzo brzydka, ale aż tak atrakcyjna, jak on, tym bardziej.
          - W sumie to tak. Posłuchaj, bo właśnie przed chwilą zobaczyłem dziewczynę, którą chciałbym poznać bliżej. Jak myślisz, co powinienem zrobić? - zapytał i usiadł na moim leżaku, obok mojego uda.
          Przyszedł tylko po radę. Zobaczył, że jest tutaj dziewczyna, mniej - więcej w jego wieku, to podszedł i się zapytał. Widocznie musi mu bardzo na niej zależeć skoro postanowił zaryzykować i poprosić o radę zupełnie obcą osobę. Już zaczęłam zazdrościć tej dziewczynie, szczęściara z niej.
          - Przede wszystkim, wydaję mi się, że powinieneś do niej podejść i to powiedzieć. - oznajmiłam.
          - W takim razie... - ujął moją dłoń i mnie w nią pocałował. - Jestem Ashton. Chciałbym poznać cię bliżej...

          Użyłam jeszcze moich ulubionych perfum i wróciłam do salonu.
          Może nie było w nim czuć rodzinnej atmosfery, ale było czuć w nim mnie.
          Co prawda, dwunastu potraw nie mam, bo kto miałby je jeść? Ale mam połowę.
          Włączyłam telewizję, gdzie największe gwiazdy muzyki śpiewały właśnie najpiękniejsze kolędy, pastorałki i piosenki świąteczne. Ściszyłam ją, by mi nie przeszkadzała. Odmówiłam modlitwę i już miałam zamiar łamać opłatek, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Westchnęłam i lekko zdenerwowana podeszłam do drzwi. Otworzyłam je na oścież.
          Ku mojemu zdziwieniu nikogo nie było. Myślałam, że to kolędnicy przyszli sobie zarobić, ale żadne dzieci nie stały w przebraniach, a śpiew nie rozlegał się po okolicy. Wypuściłam głośno powietrze, rozejrzałam się raz jeszcze i spojrzałam w dół.
          Moim oczom ukazało się pudełeczko, zawinięte w czerwony papier z wielką zieloną przyczepioną wstążką. Uniosłam brwi i schyliłam się, by podnieść prezent. Spostrzegłam, że jest do niego przyczepiona śnieżnobiała karteczka. Zaczęłam czytać.

Nie będę prosić o wiele w te święta.
Nie będę nawet liczyć na śnieg.
Po prostu będę czekał pod jemiołą.
Na Ciebie.

          Przez długi czas miałam wrażenie, że moja żuchwa dotyka mokrego śniegu na ziemi. Czy to aby na pewno do mnie? Może ktoś pomylił adresy? Może ktoś robi sobie ze mnie żarty?
          Ale to, co później się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
          I nagle ktoś zaczął wygwizdywać melodię piosenki All I Want For Christmas Is You. Podniosłam głowę i dostrzegłam jego. Idealnego, jak zawsze.
          Podszedł do mnie bliżej i bez słowa pocałował mnie w policzek.
          - Chcę, żebyś była dziś ze mną. - wyszeptał miękko i delikatnie, jeżdżąc ustami wzdłuż mojego ucha i szyi, gdzie w niektórych miejscach ssał moją skórę. - Proszę, spełnij moje życzenie.
          - Prosisz mnie o zbyt wiele.- mruknęłam, spuszczając wzrok na jego usta, które teraz układały w piękny sposób.
          - Nikt w święta nie powinien być sam. Nawet ty. - powiedział i złapał mnie za rękę. - To nie jest fajne uczucie, gdy jesteś tak daleko ode mnie.
          - Fajnym uczuciem też nie jest ból spowodowany twoim uderzeniem. - syknęłam i wyrwałam rękę z jego uścisku.
          Może przesadzam, nie wiem i szczerze mnie to nie obchodzi. Mam wrażenie, że w rękach Ashtona jestem tylko nic nie wartą zabawką, którą może się pobawić, a kiedy się już znudzi, odłożyć na półkę. Nie jestem jakąś rzeczą i też mam uczucia. A Martinez powinien się tego nauczyć.
          Szatyn przełknął ciężko ślinę.
          - Lin, kiedy zrozumiesz, że naprawdę jest mi przykro? Ile razy mam cię przepraszać?
          - Do końca życia! - wybuchłam.
          - Jeśli to pomoże, zrobię to. Będę każdego dnia dzwonił do ciebie, co godzinę i przepraszał cię. Wiem, że jestem największym dupkiem tego świata i wiem, że nawaliłem. Spieprzyłem wszystko i już nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie jestem nawet wart tego, żebyś teraz tutaj marzła, ale proszę, zrozum... Ja naprawdę cię potrzebuje, zwłaszcza teraz.
          Spojrzałam w jego oczy, które wręcz biły szczerością i skruchą. Westchnęłam i zastanowiłam się.
          Kiedy wpuszczę go znowu do mojego mieszkania, to on zabawi się mną, zrobi mi zbędną nadzieję, a potem porzuci. Znowu. Jednak z drugiej strony... Dziś Wigilia, a jemu naprawdę musi na mnie zależeć, skoro stoi tu teraz i błaga mnie o wybaczenie. Przecież, gdybym nie była dla niego nikim ważnym, on już dawno kopnąłby mnie w cztery litery.
          Znowu spojrzałam na niego.
          - Obiecuję, że będę grzeczny. - uśmiechnął się znacząco i puścił mi oczko.
          Ugh... Panie Boże, czemu mam do niego taką słabość?
          - Dobra. - powiedziałam. - Ale jest jeden warunek.
          - Jaki? - zapytał i oparł rękę o flamugę drzwi, tuż przy mojej głowie.
          Pieprzony dupek zawsze wiedział, jak przez takie gesty na mnie działa.
          - Obiecaj, że tego wieczora nie stanie się nic, czego później oboje byśmy żałowali, okej?
          - Okej. - uśmiechnął się.
          Gestem dłoni zaprosiłam go do mieszkania. Ashton zdjął kurtkę oraz buty, po czym podążył za mną w głąb salonu. Odłożyłam prezent na stolik i spojrzałam na niego ze smutkiem.
          - Niestety, ja dla ciebie nic nie mam. Nie wiedziałam, że przyjdziesz, inaczej...  - zaczęłam, ale Martinez podszedł do mnie szybko i przyłożył palec do moich ust.
          - Nie chcę od ciebie żadnych prezentów... Bo wszystko, czego chcę na święta to ty. - wyszeptał i musnął delikatnie palcem moją dolną wargę. Następnie odsunął rękę i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Nim zdążył jednak cokolwiek zrobić, odsunęłam się od niego.
          - Zjedzmy najpierw kolację. - powiedziałam, zapałam go za rękę i zaprowadziłam do jadalni.
          - Wow... - mruknął, a potem odwrócił się w moją stronę. - Sama to wszystko przygotowałaś? - przytaknęłam skinięciem głowy. - I jeszcze tak ładnie wyglądasz... Mogłaś powiedzieć, że się kogoś spodziewasz. Nie wpraszałbym się wtedy.
          - Nikogo się nie spodziewam. - wzruszyłam ramionami. - Po prostu chciałam, żeby te święta były wyjątkowe. - podniosłam delikatnie kąciki ust do góry.
          Ashton ścisnął mocniej moją dłoń, po czym zaprowadził mnie do stołu i odsunął krzesło.
          Podzieliliśmy się opłatkiem i zjedliśmy uroczystą kolację. I nie pamiętam, kiedy ostatnio było nam tak dobrze. Kiedy śmieliśmy się razem. Bez kłótni, bez zbędnych spięć i nieporozumień. Kiedy tak teraz na niego patrzę, gdy sprząta po kolacji, a mi nie pozwala w ogóle się ruszyć z miejsca, mam ochotę się rozpłynąć. Chciałabym, żeby tak już zostało na zawsze. Chciałabym każdego dnia spędzać taki miły wieczór.
          - Mogę panią prosić do tańca? - zapytał tak dobrze znany mi niski, lekko zachrypnięty i seksowny głos, wybudzając mnie tym samym z zamyśleń. Uśmiechnęłam się promiennie i z przyjemnością przyjęłam jego zaproszenie. Wtuleni w siebie, wolno poruszaliśmy się w rytm piosenki, która leciała w tle. Chłopak uważnie badał dłońmi moje ciało, zjeżdżając nimi to w dół, to w górę. Zarumieniłam się lekko, gdy jego palce odnalazły zapięcie od sukienki i zaczęły się nim bawić. Moja głowa była schowana w zagłębieniu jego szyi, dzięki czemu szatyn tego nie zauważył i nie wyszłam na zupełną idiotkę.
          - Spójrz w górę. - szepnął mi do ucha, wywołując przy tym przyjemne dreszcze na moim kręgosłupie. Zrobiłam tak, jak kazał mi szatyn.
          Staliśmy pod jemiołą.
          - Znasz tradycję? - zapytał i poruszył subiektywnie brwiami.
          W tym momencie byłam cholernie szczęśliwa, że zdecydowałam się ją kupić.
          - Znam. - powiedziałam i uniosłam jedną brew do góry, próbując wglądać choć odrobinę seksownie.
          I w tym momencie cały świat się zatrzymał.
          Poczułam jego usta na moich ustach.
          W tej pozycji mogłam zostać już do końca świata.
          A nawet jeden dzień dłużej.


Hejoo, słoneczka :* Obiecany rozdział świąteczny jest beznadziejny. Wiem, rozczarowałam Was. I chyba tak planuję napisać rozdział sylwestrowy, żeby wynagrodzić Wam tą pokrakę. Co Wy na to? ;)A teraz muszę pośpieszyć się dla Was z życzeniami, bo nie mogę być tam z Wami <3 Życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. Żeby ten świąteczny czas pozostał w Waszej pamięci na bardzo długo. Żeby wszystkie wigilijne potrawy na stole Wam smakowały, a zbędne i upierdliwe kalorie poszły paniom w cycki ;) Życzę Wam miłości, ciepła rodzinnego i udanych prezentów świątecznych. Żeby "Kevin sam w domu" śmieszył Was tak bardzo, jak rok temu. Żeby nikt nie znalazł pod choinką rózgi. Żeby pod jemiołą czekała na Was osoba, która według Was powinna tam czekać. Życzę Wam miłego Wigilijnego wieczoru, pełnego rodzinnego ciepła. Abyście mogli z rodziną z przyjemnością powspominać Wigilię w czasach dzieciństwa Waszych rodziców i dziadków. Żeby kolędy w Waszym domu rozniosły się na uliczki miast i wsi. Żeby w Waszych portfelach znalazło się dużo ości i łusek pana karpia. Żebyście dostrzegli na niebie sanie św. Mikołaja. Ale przede wszystkim życzę Wam, żeby te święta okazały się najlepszym czasem w ciągu całego minionego roku. A teraz biegnijcie pomóc rodzicom w przygotowaniach, a ja muszę zrobić to samo. Do zobaczenia w Sylwestra <3

MERRY CHRISTMAS EVERYONE!


2 komentarze:

  1. Jejku! Niech oni będą ze sobą na wieki wieków amen! Niech maja dzieci , gromadę dzieci! Błagam niech im sie w końcu ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  2. Natknęłam się na ten blog przez przypadek. Ty zaobserwowałaś mój i skomentowałaś mój pierwszy rozdział na moim blogu, dlatego też postanowiłam sprawdzić czy prowadzisz jakiegoś bloga. I dostałam się właśnie tutaj.
    Pierwszą rzeczą, którą mnie zachwyciła, był szablon. Jest naprawdę piękny. Drugą rzeczą było to, że w główną rolę wcieliła się moja najukochańsza Selena <3. Musiałam sprawdzić w zakładce ''Bohaterowie'' czy się nie mylę, ponieważ wiele jest blogów, gdzie na szablonie głównym jest Selena, a tak naprawdę to Lucy Hale jest tą, której historię poznaję. I miałam wielkie szczęście, że się nie zawiodłam.
    Nie zabrakło jednak rzeczy, która by mnie zniechęciła do tego ff.
    Co to było?
    Fabuła.
    Wchodzę na różne spisy i czuję znudzenie oraz niechęć, ponieważ wszędzie widzę zdania '' Justin to najniebezpieczniejszy chłopak w mieście, a Kelsey jest dobrze wychowaną...''.
    Wiem, że Danger to fajne opowiadanie, ale dlaczego aż tyle osób musi się nim inspirować?
    Myślałam, że to będzie kolejne opowiadanie tego typu, ale szczęście odezwało się do mnie po raz drugi.
    Kocham to jak opisujesz uczucia Caro, Lee, Lin - nie wiem, jakiego zdrobnienia uczyć. Czytam to i czuję się tak, jakbym to ja przeżywała wszystkie wydarzenia, które są opisane w opowiadaniu.
    Podoba mi się to, że robisz akapity. Dzięki temu wygląda to estetyczniej. Zauważyłam, że jest wiele blogów, gdzie tego brak, przez co nie najlepiej mi się je czyta.
    Kolejna rzecz. Piosenki. Lubie to, że każdy rozdział zaczynasz zwrotką z danego utworu, który w jakiś sposób nawiązuje do dalszej treści notki.
    Ogólnie podoba mi się to jak budowa posta. Jest estetyczna, wszystkie się ze sobą łączy, dzięki czemu czytanie jest przyjemniejsze.
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i życzę dużo weny oraz szczęścia w nowym roku. <333
    Faith

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz! To wiele dla mnie znaczy ♥