1.09.2014

2. ~ Staram się być kim chcesz


"Szukam dobrych snów, kiedy kochanie śpisz. 
Staram się być kim chcesz, wtedy opadam z sił."

Dla wszystkich moich aniołków:
Mili, Niny Verdas, Niny Pasquarelli, Ellie Pasquarelli, Miśki Verdas i M. Nowak. 
Dzięki Wam mam siłę i wiarę w tego bloga. Jesteście moją podporą. Motywujecie mnie.
Dziękuje, że byłyście ze mną przez te 30 dni i mam nadzieję, że zostaniecie tutaj na dłużej. 


          - Tak bardzo niefortunnie jest urodzić się człowiekiem, który zawsze kocha bardziej niż jest kochany... - wyszeptałam do siebie, znów łykając sporą dawkę gorzkich łez.
          Spaceruję. Sama, o północy. Rodzice pewnie urwaliby mi za to głowę, gdyby przy mnie byli. Zawsze mogłam liczyć na ich pomoc. Uśmiech nigdy nie chodził im z twarzy, nawet, gdy pojawiły się problemy. Czemu nie odziedziczyłam po nich tej cholernie dobrej gry aktorskiej? Nawet przy najgorszych moich błędach mnie nie potępiali. Tłumaczyli, radzili, wyjaśniali, ale nigdy nie krytykowali. Po prostu byli.
          Kim będę bez niego? Bez niego mnie nie ma. Jest tylko otchłań, na dnie której grzebię niepotrzebne uczucia, po kawałku grzebię tam siebie.
          Ja już nawet nie pamiętam, jak wygląda tęcza. Nie potrafię sobie przypomnieć nazwy barw, ani kolorów. Smutek. Nie pamiętam, jak to jest być szczęśliwą. Moje wargi są bezbarwne i już nie potrafią się uśmiechać. Nie wiem, jak mogę przywrócić do swojego życia kolory... I pewnie już nigdy się nie dowiem.
          Usiadłam na ławce i rozprostowałam nogi, zapatrzona w przestrzeń, która znajdowała się przede mną.
          Czuję się samotna i zagubiona. Nie wiem, co w moim życiu jest prawdą, a co kłamstwem. Tak ciężko jest rozróżnić te dwie rzeczy.  
          - A co takiego robi tutaj, o tej porze, taka ładna i młoda dziewczyna? - powiedział czyiś głos.
         Wzdrygnęłam.
         - Nie bój się. - dodał.
         Obróciłam głowę w stronę źródła tego głosu. Obok mnie siedział staruszek - siwy, przygarbiony, z drewnianą laską, na której się podpierał. Uszy miał lekko odstające, jakby były stworzone do słuchania. Rysy na twarzy układały się sympatycznie, a zmarszczki wokół oczu przypominały gorące promyki słońca. Przez moment wydawało mi się, że w wysokim czole ukryta jest cała mądrość tego świata.
          - Szukam. - odparłam krótko.
          - Czego panienka mogłaby tutaj szukać? - zdziwił się staruszek, gestykulując rękami.
          Uśmiechnęłam się ciepło.
          - Siebie, proszę pana. - powiedziałam. - Szukam, szukam i nie mogę odnaleźć. Gdzie jest tamten dzieciak, który miał w sobie wiarę? Gdzie uśmiech, który pocieszał innych? I gdzie charakter, który zawsze był silny?
          - Wiesz, czasami osoba, która ma na nas szczególny wpływ sprawia, że się zmieniamy. To ona nas zmienia, a później ciężko się nam odnaleźć.
          - Ale ja naprawdę nie wiem kim już jestem, proszę pana. Wiedziałam dziś rano, ale do tej pory musiałam się zmienić wiele razy. - westchnęłam i wbiłam wzrok w osobę, której się właśnie zwierzyłam, a o której nic nie wiedziałam.
          - Co jest przyczyną twojego cierpienia?
          - Moim jedynym zmartwieniem jest miłość. Czasami mam wrażenie, że bez niej byłoby mi o wiele łatwiej.
           - Miłość zawsze jest dobra i zawsze wie, co dla nas jest najlepsze. Zawsze. Może chce ci właśnie udowodnić, że ten chłopiec nie jest wart ciebie i twojej sympatii. - zamyślił się. - Zależy ci na nim? - zapytał.
          - Niestety, bardzo. Jestem w szoku, że można kogoś tak bardzo kochać, jak ja kocham jego i tak bardzo tęsknić za kimś każdego dnia, każdej nocy, o każdej godzinie.
          - A wiesz, czemu Bóg dał człowiekowi życie dłuższe niż zwierzętom?- pokiwałam przecząco głową. - Bo zwierzęta kierują się instynktem i nie popełniają błędów. Człowiek kieruje się rozumem, przez co potrzebuje jednej części życia, żeby je popełnić, drugiej, by móc je zrozumieć i trzeciej wreszcie, by spróbować żyć bezbłędnie. - oznajmił. - Wszystko się ułoży. Musi się ułożyć.
          Więcej już się nie odezwał. Położył rękę na moim ramieniu, dodając mi w ten sposób otuchy, po czym wstał i poszedł przed siebie - w nieznanym mi kierunku.
          Odetchnąwszy, klnąc, idę dalej ku nie wiem jakiemu celowi, z niemiłym uczuciem, że kręcę się w kółko, ale czyż nie robię tak przez całe moje życie, chodzę bez celu, kręcę się w kółko? I czy to właśnie nie jest życie?
          Przekręciłam klucz w drzwiach, otworzyłam je i weszłam do mieszkania. W całym domu panowała ciemność. Beżowa ściana w salonie stała się niewidoczna. Brakowało radości, nie było już kolorów.
          Rzuciłam rozpaczliwie kluczami. 
          I znowu ta głucha cisza. Najgorsza ze wszystkiego. Czai się gdzieś, pod stołem, by wyskoczyć i ponowie w okropny sposób uświadomić mi, że jestem sama i że nikomu na mnie nie zależy. Tak, to prawda, ale nienawidziłam, kiedy w tak brutalny sposób mi to udowadniała.
          Podeszłam do jednej z kuchennych szafek i wyjęłam z niej kieliszek oraz butelkę wina. Nalałam alkohol do naczynia, wróciłam do salonu i usiadłam na ziemi, opierając się o fotel. 
          Każdy kogoś miał i był z nim szczęśliwy. A co ze mną? Czy świat o mnie zapomniał? Czy czerwony kolor nie był mi pisany? Nie zasłużyłam na szczęście? Nie zasłużyłam na miłość? Chcę, żeby ktoś zaczął zauważać we mnie prawdziwe piękno. Chcę być kochana, przytulana i całowana. Chcę odnaleźć moją drugą połówkę. Chcę być dla kogoś całym światem. Chcę smakować czyiś ust codziennie i chcę poczuć smak radości.
          Westchnęłam ciężko i upiłam jeden łyk z kieliszka.
        Coraz częściej uświadamiam się w przekonaniu, że życie to tylko pożyczka. Ono, ani rzeczy, które w nim zyskujemy nie są, ani nigdy nie będą nasze. Po śmierci wszystko nam odbiorą. Odchodzimy z tego świata, by zwalniać miejsce dla innych, tych, co się rodzą. 
           Rodzimy się by żyć. Żyjemy by umierać...
           Nie możemy być razem. Gdyby tylko dowiedzieli się ile dla mnie znaczysz, bez wahania by mi cię zabrali, a tego bym nie zniósł... Bezczelny kłamca. Dobrze mnie zna i wiedział, jak najskuteczniej się usprawiedliwić. Z drugiej strony jednak... Ja też go usprawiedliwiałam. Myślałam, że jest tutaj potrzebny czas.
          Nie znoszę woni jego perfum, jego głosu, jego uśmiechu. Wszystko, co kocham i co jest dla mnie cholernie wyjątkowe, stało się teraz najgorszym koszmarem. Nienawiść jest ciekawym uczuciem, tyle, że w jej przypadku nienawiść jest połączona z cholerną namiętnością i niekończącą się tęsknotą. Tęsknisz za wszystkim i nienawidzisz tego jeszcze bardziej. Można nauczyć się żyć bez kogoś? Można. Tyle, że to się nigdy nie skończy, na takich warunkach do końca życia będziemy się mijać z pretensją.
          Nie czułam nic, jedynie odrażającą satysfakcję z obserwowania, jak realizuje się to moje przeświadczenie, że jestem stworzona, żeby cierpieć.
          Nagle coś sobie uświadomiłam. Przecież inni też potrzebują kolorów. A co z Ashtonem? A co z Katie?
           Na myśl o malutkiej Katie, uśmiechnęłam się szeroko. Moja kochana siostrzyczka... Tak mała, a miała w sobie więcej siły, niż ja. Nie poddawała się, walczyła dzielnie do samego końca. I wywalczyła sobie miejsce na tym świecie. Pokolorowała życie tak wielu osobom. I zapewne pokoloruje je jeszcze jednej osobie - tej najważniejszej. Uszczęśliwi kogoś. Zwiększy grono szczęśliwców.
          Ashton... A może on boi się zaangażować? Przecież nie tak dawno stracił rodziców w wypadku samochodowym. Nie wie, jak to jest być kochanym. Boi się, że znów nieodwołalnie straci najważniejszą osobę w swoim życiu i po raz kolejny będzie musiał strasznie cierpieć.
          Albo po prostu mnie nie kocha.
          Jednak wolę tą pierwszą opcje. 
          Wstałam z podłogi i poszłam położyć się do łóżka. Przykryłam się szczelnie kołdrą i mocno zacisnęłam oczy.
          Staram się być kim chcesz. Tylko mi zaufaj. Tylko mnie kochaj...

Hej, kwiatuszki <3 !!Jak widzicie, przychodzę do Was dzisiaj z dwójeczką. Hmm... Cóż mogę powiedzieć? Jak zwykle: bezsensownie, beznadziejnie, krótko, żałośnie i idiotycznie. Powinni mi dać Nobla za głupotę, naprawdę :)Dwa rozdziały plus prolog za nami. Odnaleźliście się już w historii? Jeśli tak, to niezmiernie się cieszę :D Dzisiaj nudno, ale za to zrekompensuję się Wam w następnym rozdziale. Będzie się działo :DI jak tam po pierwszym dniu szkoły? Koniec błogiego leniuchowania, leżenia, spania do 12.00, paradowania cały dzień w piżamie i objadania się nutellą przed telewizorem. Ja już po pierwszym dniu mam dość xD A jeszcze 10 mordujących miesięcy... Nie wiem, jak wytrzymam. A wiecie, że dzisiaj mija dokładnie miesiąc od założenia ELMTY? Bardzo wszystkim dziękuje. Dlatego zadedykowałam ten rozdział moim obserwatorkom. Chciałam zrobić to dla wszystkich, ale bez komentarzy nie wiem, kto czyta. Dziękuje za wyświetlenia i komentarze. Wiecie, czego potrzebuję <3Następny nie wiem kiedy, zaczęła się szkoła, a ja jestem w bardzo ważnej klasie, ale postaram się go napisać jak najszybciej :*
Całuję, Patrycja ♥


3 komentarze:

  1. Pierwsza! ♥
    Wrócę tu, skarbie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Caroline. Tak rewelacyjne opisujesz uczucia, że aż mi zrobiło się autentycznie przykro. Może dlatego, że po części utożsamiam się z bohaterką. Z wielkim apetytem biegnę po kolejną dawkę jej historii, cieszę się, że trafiłam na bloga dopiero teraz, bo nie wiem czy przeżyłabym czas wypełniony oczekiwaniem na następny rozdział, a tak to mam zapewnionych paręnaście naprzód, cudownie, czego chcieć więcej! Z chęcią przeczytałabym więcej Twoich prac, by móc delektować się Twoim wyszukanym słownictwem oddającym uczucia czytelniczek w pełni! Myślę, że u Ciebie znajdę zawsze coś dla siebie. Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz! To wiele dla mnie znaczy ♥