29.06.2015

19. ~ Po co marnować uczucia dla kogoś, kto ciebie nie kocha?


"Nawet jeśli twoi przyjaciele, mówią mi, że dobrze sobie radzisz.
Czy jesteś, gdzieś czując się samotną, nawet jeśli on jest obok ciebie?
Kiedy on mówi te słowa, że cię zraniłem, czy czytasz te, które ja tobie napisałem?"



          Któregoś z tych smutnych dni wracasz do miejsca, które do niedawna było twoim drugim domem i nagle zdajesz sobie sprawę, że od momentu, kiedy pojawiłeś się tutaj po raz pierwszy, twoje życie zaczęło się spieprzać. Teraz właśnie siedzę w takim miejscu i jedyną rzeczą, o której myślę jest chęć zamknięcia Lin w swoich ramionach i nie puszczania jej do chwili, jaka utwierdziłaby mnie w przekonaniu, że ona już na zawsze w nich pozostanie.
          Do moich uszu docierało niewiele. Niewiele też otrzymywałem bodźców z otoczenia. Umiejętnie ignorowałem otaczającą mnie rzeczywistość, chcąc na jak najdłużej o niej nie pamiętać. Myślami byłem w dniu naszego pierwszego pocałunku, całym sercem w jej domu przy niej, a ciałem na niewygodnym krzesełku barowym, obitym popękaną, sztuczną skórą w śmierdzącym potem i wódką barze. Zawsze byłem zdania, że alkohol usuwa stres, bieliznę i masę różnych zmartwień. Nie tylko można się rozluźnić, ale także zapomnieć, co mnie przekonuje. Mimo, że smak nie należy do najprzyjemniejszych i ulubionych przeze mnie to tylko dzięki niemu pozbywam się bezustannie ścigających mnie wspomnień.
          Na razie niewiele pamiętam, ale to i tak za dużo.
          - Nie wystarczy już stary? Zaraz zapijesz mi się na śmierć. - wybełkotał Simon niemniej wstawiony ode mnie. Mimo, iż nie wiadomo ile i jak stanowczo oboje zaprzeczaliśmy, to tak naprawdę każdy z nas jest tutaj z tego samego powodu; tylko dlatego, by zapomnieć i zatracić się w wspomnieniach. Ja z Caroline, a on z Susan. I pomimo tego, że o tym nie rozmawialiśmy, wiedząc, że w takich wieczorach jak ten takie tematy są zakazane, nawzajem to wiedzieliśmy.
          - Zobacz, jaka fajna dupa idzie! - krzyknął niewyraźnie, uderzając mnie w łokieć, przez co mój kieliszek wylądował na podłodze wraz z kolejną dawką czystej wódki. Z trudem przetwarzając słowa Simona, nieprzytomnie spojrzałem w kierunku, który właśnie wskazywał.
          Co prawda, dziewczynie nic nie brakowało, ale nie była aż tak ładna by poświęcić dla niej kolejkę.
          - Ma krzywe nogi. - zauważyłem, z trudem podzielając się moją opinią z blondynem. Przez nadmiar alkoholu mój język się plątał, a ja nic nie mogłem na to poradzić, jak tylko otrzeźwić go kolejnym kieliszkiem.
          - A ta? - zapytał, tym razem wytykając palec w przeciwnym kierunku. Prawdę mówiąc poszukiwania Simona były zbyteczne. Wiadomym było, że żadna z obecnych tutaj dziewczyn nie potrafiłaby chociaż w pewnym stopniu zastąpić tej właściwej - jedynej i niepowtarzalnej. Ja się o tym przekonałem, jednak Simon dalej nie mógł tego zrozumieć. I gdyby Lin wiedziała, że pozwalam jemu na numerki na boku, raniąc tym samym Susan, strzeliłaby mi w pysk, mi i jemu. Tym bardziej, że dziewczyny się polubiły.
          - Mały biust. - zerknąłem przelotnie i położyłem na blacie kolejny banknot o wartości pięciu dolarów, prosząc barmana o kolejny kieliszek.
          Tego wieczoru dziewczyny ocenialiśmy tylko po wyglądzie, sprawiając wrażenie płytkich, chamskich, zwracającym uwagę nawet na najmniej istotny szczegół. Pomimo tego, że w tym klubie każda osoba taka była, nadal czułem się z tym źle. Obecność Caroline w moim życiu wpłynęła na wiele jego aspektów, a ona sama stała się moją najlepszą nauczycielką, jaką kiedykolwiek w jakiejkolwiek szkole miałem. Najwięcej mnie nauczyła. Dzięki niej przekonałem się, że życie nie jest jedną wielką imprezą, a seks w nim nie jest najważniejszy. Pod jej wpływem zmieniłem się diametralnie i nawet przestało to już mi przeszkadzać. Dowiedziałem się, że nawet w dziewczynie z małym biustem można naprawdę się zakochać.
          - A tamta? - znów wskazał jakąś laskę. Podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem. Przez promile krążące w mojej krwi, musiałem zmrużyć oczy, by dostrzec długonogą brunetkę siedzącą samotnie na pufie, sącząc kolorowego drinka, z subtelnym makijażem i niebieskimi oczami. Być może byłaby dla Simona ideałem, gdyby nie to, że gdy wstała i podeszła do baru, okazała się być co najmniej dziesięć centymetrów wyższa niż Simon. W szpilkach dwadzieścia.
          - Za wysoka. - wymamrotałem i otrzymując moje zamówienie, przechyliłem małe naczynie z przeźroczystą, wysokoprocentową cieczą. Zdążyłem zmoczyć wódką tylko górną wargę, bo ruch Simona znów wyrwał mi kieliszek z ręki, powodując, że alkohol zamiast wylądować w moim żołądku, wylądował na moich spodniach.
          - No kurwa, stary! To już drugi raz! - warknąłem wściekły, biorąc białą serwetkę, która leżała nieopodal na ciemnym, marmurowym blacie i pocierając nią plamę na materiale dżinsów.
          - Bo tobie się żadna nie podoba! - rzucił oskarżycielsko, wyciągnął prawą dłoń po kolorową butelkę i dokończył picie swojego piwa. Nie wiem którego, przestałem liczyć po trzech.
          - Mówiłem ci przecież, że idę się tu tylko nachlać. Nie szukam ulotnych wrażeń z jakimiś tanimi szmatami, a jak ty chcesz to idź, zagadaj do jakiejś i nie truj mi dupy. - syknąłem i odłożyłem serwetkę.
          - Dobra, cnotko. Widzę, że twoja Caroline już całkiem namieszała ci w głowie. - posłałem przyjacielowi wściekłe spojrzenie. Lin wcale mi nie namieszała w głowie, tylko sprawiła, że zmieniłem swoje poglądy, a nawet jeśli by to zrobiła to byłaby to tylko moja własna sprawa, która nie powinna interesować Simona.
          - Szkoda, że twoja Susan nie zdążyła jeszcze tego zrobić. - warknąłem. Blondyn spiął wszystkie mięśnie swojego ciała i odsunął butelkę od ust. Spojrzał na mnie z dziwnym, nieznanym mi uczuciem w oczach i zsunął się z wysokiego krzesła.
          - Nie czekaj na mnie. - wybełkotał. Z trudem wlekąc za sobą nogi, zataczając się raz na jakiś czas, podszedł ostatecznie do dziewczyny z krzywymi nogami. Zaśmiałem się i uznałem, że jego gust nie jest na najwyższym poziomie. Podobnie, jak ambicje. Szukanie panny na jedną noc nie załatwi problemów, chociaż sam do niedawna tak robiłem.
          Zabawa trwała w najlepsze, a pomimo tego, że wiedziałem, iż picie w takich ilościach nie wyjdzie mi na dobre, nie zamierzałem przestawać. Choć na jeden jedyny, głupi wieczór chciałem uwolnić się od raniących wspomnień, by łatwiej było mi wykreować własny, lepszy scenariusz mojego życia, w którym rolę pierwszoplanową dostałaby Caroline. Powoli zacząłem tracić kontakt z rzeczywistością, a mój film zaczął się urywać. Moje ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa i współpracy, podobnie jak umysł. Jednak gdybym wiedział jakie będą tego konsekwencje, nigdy więcej nie przekroczyłbym progu tego baru. Zwłaszcza dziś.



          - Czterdzieści pięć i pół kilo. - oznajmił lekarz.
          Zdecydowanie za dużo...
          Stłumiłam moją wewnętrzną mnie.
          Nie, to jest właśnie zdecydowanie za mało.
          - Nie przytyła pani zbyt wiele. - oznajmił doktor i podniósł na mnie podejrzliwe spojrzenie znad prostokątnych szkieł okularów, założonych niemalże na czubku jego nosa. Zmieszana, spuściłam głowę, przyglądając się świeżo umytej, zadbanej podłodze w gabinecie lekarskim. - Czyżby nie stosowała się pani do moich zaleceń? - zeszłam z wagi i zaczęłam się bezszelestnie ubierać, pozostawiając chwilowo pytanie lekarza bez odpowiedzi.
          Nie obdarzyłam specjalisty nawet jednym przelotnym spojrzeniem. Nie miałam wystarczająco odwagi przyznać się i powiedzieć, że w moim przypadku nie ma sensu dbanie o siebie, skoro i tak nie mam dla kogo tego robić. Doktor najprawdopodobniej wyśmiałby moje szczeniackie podejście do świata i uznałby mnie za gówniarę, nie szanującą własnego życia, a ja całą sobą właśnie tego starałam się uniknąć.
          - Więc? - zapytał ponownie, a w jego głosie mogłam rozpoznać nutkę zniecierpliwienia. Słyszałam niemalże jego snujące domysły, że to zamierzony efekt. Zapinając guzik od dżinsów, które kiedyś opinały moją pupę i nogi, przez nagłą stratę masy wisiały na mnie luźno, wpatrywałam się w certyfikaty doktorskie, które wisiały w gabinecie i myślałam, co powinnam by była odpowiedzieć mężczyźnie. Nic mądrego nie przychodziło mi do głowy, a widząc narastające zdenerwowanie siwowłosego mężczyzny w podeszłym wieku, postanowiłam już dużej nie testować jego cierpliwości.
          - Ma pan doktor rację, nie robiłam tego, co zalecał mi pan na ostatniej wizycie. - przyznałam ze skruchą. Przymknęłam oczy, czując, że biel pomieszczenia, w którym się znajduje wywołuje nieprzyjemną gęsią skórkę na moim ciele. Dobrze, że lekarz nie sprawdził mojego tętna, bo zdecydowanie, nie należało ono do spokojnych.
          - Dlaczego? - wyjął z bocznej kieszeni lekarskiego kitlu długopis i zaczął nim coś notować w mojej karcie pacjenta. Często, gdy chcę powiedzieć komuś coś ważnego, nieśmiałość zamyka mi usta, a ta sytuacja nie różniła się niczym od poprzednich. Westchnęłam cicho i z zażenowaniem zaczęłam bawić się srebrnym pierścionkiem z błękitnym oczkiem na serdecznym palcu, którym kiedyś obdarował mnie Ashton. I prawdę mówiąc sama nie wiedziałam dlaczego go dziś założyłam. Czy dlatego, żeby przypominał mi o szatynie, czy może raczej chciałam, żeby coś związanego z nim towarzyszyło mi w dzisiejszej wizycie kontrolnej, niezwykle ważnej i od której dużo zależało, co by mi pomogło, podniosło na duchu i w niewyjaśniony sposób dodało pewność siebie.
          - Ponieważ... Jakoś nie za bardzo chciałam wyzdrowieć. - szepnęłam i utkwiłam wzrok w plakietce reprezentującej nazwisko mojego lekarza, a później na złotą obrączkę, widniejącą na palcu u prawej, lekko pomarszczonej i eksponującej pojedyncze żyły, dłoni. Widok starszego lekarza, żonatego, wspaniale spełniającego się w swoim zawodzie sprawiał, że zaczęłam żałować swoich życiowych decyzji. W jednej chwili zapragnęłam iść na studia, osiągnąć ambitne stanowisko, liczące się wysoko w hierarchii społecznej, zakochać się szczęśliwie i bezproblemowo, wyjść za mąż za odpowiedzialnego, dojrzałego, optymistycznego mężczyznę i założyć kochającą się rodzinę. Czułam się z tym strasznie, że tak szybko pogrzebałam marzenia mojego dzieciństwa, dotyczące życia jak w najpiękniejszej z bajek.
          Doktor spojrzał na mnie zza swoich okularów, chyba nie za bardzo mi dowierzając. Miałam wrażenie, że specjalnie dokładnie przyglądając się mojej twarzy, jakby na potwierdzenie głębokiego wyznania, które parę sekund temu uciekło z moich ust. Czułam, jak z chwili na chwilę moje policzki przybierają coraz to żywszy, różowy odcień. W końcu niecodziennie dorosła kobieta mówi mu, że chce umrzeć, przejawiając u siebie objawy głębokiej depresji.
          - Niespełna dwudziestoletnia kobieta, która ma jeszcze całe życie przed sobą, chce się zagłodzić, bo...? - uniósł brwi, czekając aż dokończę za niego zdanie.
          - To sprawa osobista. - odpowiedziałam wyniośle. Mama zawsze powtarzała, żeby mówić tak o kłótniach z bliskimi, problemach trawiennych, miesiączce, miłości albo pieniądzach. A teraz w grę wchodzą dwie z tych pięciu rzeczy, dlatego uważam to określenie za solidne uzasadnione. Jednak pan doktor ewidentnie chciał wnikać w moje sprawy osobiste.
           - Pani Lee, nie sądzę, żeby problemy z chłopakiem były warte utraty życia. - powiedział. Ciśnienie we mnie wzrosło, jednak nie dałam tego po sobie poznać, żeby nie zrobić wrażenia niegrzecznej. Wyprostowałam się na zielonym krzesełku, z trudem przełknęłam ślinę i chyba po raz pierwszy podczas tej wizyty kontrolnej spojrzałam na mężczyznę w białym, charakterystycznym kitlu.
           - Nie zna pan moich problemów. - oznajmiłam zimno i dosadnie. Może o mało nie targnęłam się o życie przez nieodpowiedzialność zarówno Ashtona, jak i moją, jednak ta sytuacja zbliżyła nas obu do siebie, a ja wyciągnęłam poważne konsekwencje. Dlatego uważam, że nikt nie miał prawa mówić mi, że nasz związek nie był warty śmierci. I nie mam stuprocentowej pewności, czy Ashton dzisiaj nie byłby w stanie poświęcić się w zarówno tak dużym stopniu, w jakim zrobiłam to ja.
          - A warto za nie umrzeć?
          - Tak. Myślę, że tak.
          Powietrze nienaturalnie zgęstniało. Miałam wrażenie, że wiele godzin minęło zanim specjalista zdecydował się zerwać ze mną kontakt wzrokowy, który kategorycznie w żadnym stopniu nie przypominał serdecznej wymiany spojrzeń. Bez słowa, wrócił do zapisków w jakiejś tabeli, a później zabrał się za wypisywanej mi recepty, do której jeszcze nie zdecydowałam, czy będę się stosować.
           - Mimo wszystko, mam nadzieję, że pani partner opamięta się i sprawi, że zacznie pani na nowo dbać o siebie i swoje ciało. Przypisałem dla pani inne lekarstwa oraz nową dietę, odpowiednią, całkowicie bezpieczną i niegwałtowną, by z przejedzenia żadna ze ścianek pani żołądka nie pękła. Gdy sumiennie będzie pani wykonywać wszystko, co spisałem, powinna pani dosyć szybko wrócić do odpowiedniej wagi, a wskaźnik BMI powinien mówić, że masa mani ciała jest odpowiednia do wzrostu, bo jak na razie jest wskazuje wychudzenie. To chyba wszystko... - powiedział lekarz, a ja zaczęłam powoli wstawać i pojedynczo otrzymywać zapisane czarnym tuszem karteczki z zaleceniami i dietą. Potakiwałam twierdząco głową, sprawiając wrażenie pilnego słuchacza, a tak naprawdę tylko nieliczne ze słów, wypowiadanych przez doktora, do mnie docierały. Przełożyłam torebkę przez ramię, dziękując cicho i żegnając się, podeszłam do drzwi wyjściowych, gdy usłyszałam:
          - I w pani przypadku zastanowiłbym się nad opieką psychologa.
          - Byłoby to zbędne. Mam już za sobą komplet wizyt. - i wyszłam, nie żegnając się z żadną z pielęgniarek ani pacjentów.
          Ciepłe promienie słonecznie przyjemnie padały na moją twarz i zziębnięte ciało. Uśmiechnęłam się delikatnie w niebo i zmrużyłam oczy. Z zamiarem jak najszybszego dotarcia do apteki, a później do domu, zbiegłam po schodach przychodni. Moja ręka po łokieć zagłębiła się w skórzanej torebce, by znaleźć w jej zakamarkach mój telefon. Gdy natknęłam się na poszukiwany przedmiot, włączyłam komórkę, która od razu po uruchomieniu powiadomiła mnie o jednym nieprzeczytanym esemesie. Kliknęłam na ikonkę nieodebranej wiadomości, a jak się później okazało zdjęcia wysłanego przez nieznany numer.

Od Numer prywatny:
Chyba w dalszym ciągu nie znasz swojego kochasia.

           Gdybym miała wybór, nigdy bym jej nie otworzyła, bo to właśnie ona sprawiła, że wszystko co złe powróciło i to ze zdwojoną siłą. Nagle obraz przed moimi oczami stracił na ostrości, a ja zaczęłam biec, nie wiedząc tak naprawdę gdzie. Zranione serce nigdy nie potrafi znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, w którym jego cierpienie choć trochę zostanie uśmierzone.
           Przecież obiecał, że już mnie nie zrani...





Heii kochani ♥ Po tak długim czasie oczekiwania zasłużyliście na więcej, niż te wypociny. Przepraszam, ale chyba zdążyliście się już przyzwyczaić, że pod każdym rozdziałem tak jest, prawda? ;* Nareszcie mamy wakacje i mam nadzieję, że w te błogie dwa miesiące, stworzone wręcz do leniuchowania i odpoczywania, ja wezmę się ostro do roboty z pisaniem. Tym bardziej, że postanowiłam, iż przed wrześniem zakończę historię Caroline i Ashtona. Trzymajcie kciuki ♥ Oczywiście zapraszam Was na mojego aska, GG i zachęcam do wysyłania wiadomości i takie tam ♥ Życzę Wszystkim miłych, udanych, przyjemnych wakacji, w którym odpoczniecie i nabierzecie nowych sił i entuzjazmu do nadchodzącego roku szkolnego. Kocham Was mocno, dziękuje i do zobaczenia w dwudziestce (dziś ostatni rozdział z jedynką z przodu, ach ten czas leci ;c ♥). 

14 komentarzy:

  1. O Boże. Wiedzialam, że znowu się coś spierdoli no, ale trudno. Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę Cię ;_; Chce, żeby Ashline wróciła, a nie tutaj znowu coś się odwala :C

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju oni musza być razem <3
    Napraw to jakoś :") ����
    Czekam na next :***
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy ja kiedyś nie naprawiałam ich (chorego) związku?? ;*

      Usuń
  4. Witam, kochana.
    Zaczęłam czytać od początku, ale spieszyłam się do skomentowania przy najnowszym rozdziale. Uważnie skupiłam się na tym, nic mi nie umknęło. ;)
    Weszłam na Twojego bloga kilka dni temu, przeskakując z innego. Świetnie dobrałaś kolorystykę, każdy detal jest perfekcyjnie dopracowany. Jesteś promyczkiem, który odbija swój naturalny blask na wszystkie możliwe zakątki. Rozwinęłaś się od pierwszego rozdziału, widać pozytywną różnicę w pisaniu. Przyznam się bez bicia, nie pomyślałabym, że będę czytała opowiadanie o Justinie i Selenie. Za samym Jus'em nie przepadam, a Sel motywuje mnie w gorszych chwilach. Jednak Twój punkt widzenia ukazał mi ich na nowo. Bez fleszy, zbędnych plotek i wszelkich afer i fanów. Tu są po prostu sobą, Twoją wizją ukazania. Powiem Ci, że pasują jako para, ale wolę David'a. Wybacz mi, proszę. Jest zwyczajnie w moim typie, a Agata ma dziwny typ chłopaków. Zmieniam temat, lubię dużo gadać. Jeśli masz ochotę posłuchać takiej upierdliwej osóbki to chętnie popiszę na GG. Zresztą, zaprosiłam Cię do kontaktów. Tak, jestem tym 'Klulikiem B'. Btw. odwiedziłam wszystkie zakładki, ale muszę jeszcze raz zerknąć na postacie. Wiara jest silna. Można by wręcz rzec, że najsilniejsza, gdy łączy się z miłością. Przejdę do fabuły. ;)
    Lee popada w śmiertelny nałóg, którym jest odchudzanie. Jak zaczniesz, to nie przestaniesz. To silniejsze od człowieka, wiem z doświadczenia. Ashton za przeproszeniem- chleje z Simon'em. Z kolejnym gościem, który wydaje mi się dość intrygujący czy coś w tym stylu. #DziwnePrzyzwyczajenia.
    Sim stracił Susan, Martinez nie jest lepszy. Caroline to wyjątkowa dziewczyna z wrażliwym charakterem i przejściami, smutną przeszłością. Dobrze, że chociaż ma rodzinę, która ją wspiera. Mogę się mylić, bo nie do końca jestem w temacie.
    Chłopaki, postarajcie się trochę i ruszcie nadęte tyłki! ;D

    "No kurwa, stary! To już drugi raz! - warknąłem wściekły, biorąc białą serwetkę, która leżała nieopodal na ciemnym, marmurowym blacie i pocierając nią plamę na materiale dżinsów."

    Zdecydowanie najlepszy moment, wyobraziłam sobie ich w realu. XD
    Może komentarz nie jest dobry, ale się starałam.

    Czekam z niecierpliwością na Twoje następne dzieła i zobaczysz, że nie odpędzisz się ode mnie. Nawet, gdy nie będę miała siły, to zostawię choćby kropkę. ;*

    Pozdrawiam, Gissele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze: dziękuje Ci za tak długi i wyczerpujący komentarz. Bardzo mnie zmotywowałaś, aż nabrałam ochoty na pisanie kolejnego rozdziału ♥
      Tak, ja też widzę poprawy w moim stylu pisania. Może nieduże, ale dużo znaczące dla mnie. To opowiadanie zaczęłam pisać rok temu, kiedy byłam jeszcze trzynastolatką. A jaki talent pisarski może mieć trzynastolatka? Niemniej jednak jestem ogromnie szczęśliwa i wdzięczna, że moi czytelnicy mogli obserwować jak się rozwijam, a to naprawdę wiele znaczy... O Jezu, zaraz się popłaczę :") ♥ Dlatego jak najszybciej chcę zakończyć w swoim życiu rozdział związany z ELMTY i ruszyć do przodu. Mam w głowie pomysł, który siedzi w niej od miesięcy i czas najwyższy, żeby go zrealizować c;
      Jej, możemy przybić sobie piąteczkę! Jako we dwie tylko jesteśmy za Davline xD Ale niedługo chyba przerzucisz się na Ashtona, bo mam ciekawy pomysł, który Dava nie postawi w najkorzystniejszym dla niego świetle xD
      Właśnie dlatego zmieniłam imiona i nazwiska bohaterów. Dzięki temu każdy może spostrzegać Caroline, Ashtona, Davida inaczej, jak mu się podoba. Oczywiście, jest to Fan Fiction o Selenie i Justinie, ale miałam nadzieję, że postaci, jakie wcielają się w role głównych bohaterów nie będą Wam przeszkadzać. I jest mi niezmiernie miło, że chociaż jedna osoba nie zwraca na to uwagi i pomimo nieulubieńców, czyta mojego bloga :) Dziękuje, kochana ♥
      Tak, zgadzam się z Tobą w pełni. Perspektywa dostrzegania swojego ciała przez nastolatki jest największym problemem młodego pokolenia dwudziestego pierwszego wieku. To jest ten okres, w którym każda dziewczyna sądzi, że jej brzuch nie jest idealnie płaski, tyłek za duży, a uda za masywne. Chyba każda z nas przez to przeszła, albo przechodzi, prawda? Musiałam to umieścić w mojej historii.
      Jeśli chodzi o GG. Chwilowo nie jesteśmy sprzymierzeńcami, bo zapomniałam hasła i nie mogę się do niego dobrać. Nieprawdopodobne, mam go już od roku, a nie pamiętam liter, które kryją się pod tymi cholernymi kółkami, które NIBY zabezpieczają hasło. Ale obiecuję Ci, jak tylko rozwalę system, odpowiem na Twoje zaproszenie z wielką przyjemnością ♥
      Jeszcze raz: dziękuje za tyle miłych słów i nawet nie mam zamiaru się od Ciebie odpędzać ♥
      Dobrze, zmykam pisać kolejny rozdział ;3
      Buziaki, xxo.

      Usuń
  5. Promyczku. Nie odbierz mnie źle, nie pospieszam Cię. ;)
    Kiedy przewidujesz następny diamencik?
    Dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy moje poparzenie słoneczne będzie na takim stopniu, że będę mogła znów siadać na pupie xD

      Usuń
    2. O matulu, poparzyłaś się? Co za durne pytanie! Wracaj szybciutko do zdrowia, kochana. ;) Chcę Cię mieć żywą. xD

      Usuń
    3. Tak, niestety. Jestem obolała, opuchnięta i bardzo czerwona. Teraz można dostrzec we mnie podobieństwo do pomidora xD Dziękuje, kochana <3 Kiedy tylko mi się polepszy, biorę się za rozdział, obiecuję ;*

      Usuń
    4. Jak wrócisz do żywych, to zacznę nazywać Cię "Pomidorkiem". Jeśli nie masz nic przeciwko ;)
      Zdrowiej, nie wychodź ku mocnym promieniom... W ogóle oszczędzaj się, kochana! ;) Przeżyłam dokładnie to samo, czułam na własnej skórze. Opowiem Ci przy następnej okazji. Może wkrótce będziesz miała możliwość wejścia na gg lub założę facebooka xD

      Usuń
    5. Denna odpowiedź. Wybacz, że zaśmiecam. Naturalnie, wyczekuję rozdziału. Twojego, bo kogo innego ;*
      Zdałam sobie sprawę, że angażuję się w komentowanie tylko kilku blogów. Mniejsza. Do pomoc zwracaj się do mnie, wyciągnę do Ciebie w każdej sprawie otwartą dłoń. Tak bardzo chcę zacząć z Tobą pisać, a gg Ci nie działa ;;
      Istnieje inny sposób, przez który możemy się skontaktować?
      Przecież możesz założyć sobie nowe gg, zakładaj ;*

      Usuń
    6. Tradycyjnie wyłapałam błędy xD

      *O pomoc zwracaj się do mnie, wyciągnę do Ciebie otwartą dłoń w każdej sprawie
      *Wykombinuj rozwiązanie "przeklętego gg", gdy się ogarniesz. Bez pośpiechu, on tylko utrudnia ;)

      Usuń

Dziękuje za komentarz! To wiele dla mnie znaczy ♥