17.01.2015

9. ~ Wymienić swoje serce

"Ponieważ jeśli chcesz mnie zatrzymać
Musisz kochać mnie mocniej
I jeśli naprawdę mnie potrzebujesz
Musisz kochać mnie mocniej"

Dla przecudownej Pauliny Kucab.
Notka, kochanie ;*

MUZYKA



          Obudziłam się i już chciałam powitać nowy dzień, ale kac przypomniał mi, jak bardzo nienawidzę świata.
          No dobra. Kac i wspomnienia z minionej nocy.
          Wyszłam z sypialni. Umyłam zęby i ochlapałam twarz zimną wodą. Łeb nadal mi pękał, ale poczułam się trochę świeższa.
          Spojrzałam w lustro, jednak szybko zmieniłam zdanie i spuściłam wzrok.
          Nie mogłam na siebie po tym wszystkim patrzeć. Chciałam się spoliczkować.
          To on jest niby tym złym, to Ashton mnie rani, a sama wcale nie jestem lepsza.
          Całowałam się z moim najlepszym przyjacielem, do cholery jasnej! Mimo, że często siebie podrywaliśmy to było tylko dla żartu, nigdy nie chciałam czegoś więcej. A Dav chyba właśnie tego ode mnie oczekiwał. I nieważne co teraz zrobię, czy powiem mu prawdę, że nie ma u mnie najmniejszych szans, czy zrobię mu złudną nadzieję, to on i tak będzie przeze mnie cierpiał. A ja nie chcę dawać mu powodów do smutków.
          Przynajmniej Martinezowi nic się nie stało. Nie zależy mu na mnie tak bardzo, jak mi na nim i pewnie zbytnio nie przejmie się sytuacją. To inny typ człowieka - taki, dla którego liczy się tylko dobry i niezobowiązujący seks, a nie uczucia innych. Zupełne przeciwieństwo Obiena.
          Tak naprawdę, dopiero dzisiejszej nocy dowiedziałam się, co oznacza płakanie w poduszkę przez faceta. I nigdy nie czułam się tak źle. Mimo to, że Ashton już wiele razy mnie zranił, powinnam mieć niemałe doświadczenie w tej sprawie.
          Chciałam coś rozwalić. Potłuc wazon, szklankę, talerz, lustro, cokolwiek. Byle tylko poczuć się lepiej. Chciałam krzyczeć i zrobiłabym to, gdyby ktoś dałby mi gwarancje, że to pomoże. Ale to nic nie da, tak samo, jak wyżywanie się na rzeczach martwych.
          Drapieżny ból i wściekłość z każdą następującą chwilą siliły się coraz bardziej. Atakowały psychiczną mnie, aby wbić swoje zęby i zranić tak mocno, aż wytrysnęłaby ze mnie cała krew.
          Tak się właśnie czułam. Jak największa ofiara losu. Choć Ashton przez ostatnie dni wywoływał u mnie szczery uśmiech, wczorajszym zachowaniem sprawił, że moje oczy są napuchnięte i czerwone, a pod nimi są duże wory zmęczenia, bo przespałam zaledwie marne dwie godziny. Straciły blask młodości i radości. A przecież jeszcze kilkanaście godzin temu widoczne w nich były połyskujące iskierki szczęścia, prawda? Przez niego zwątpiłam w coś, w co z całego serca pragnęłam wierzyć i wierzyłam do wczoraj. W miłość. Prawdziwie szczerą, piękną miłość, a nie jej zamglone odbicie w dzisiejszym świecie, które sprowadza tylko do łóżka i seksu.
          Gdy skrzypnęły drzwi wejściowe, wyjrzałam zza kotary, sprawdzić, kto przyszedł. To był David z żarciem w ilości mogącej nakarmić drużynę futbolową. Odetchnęłam głęboko i weszłam do pokoju.
          - Ratujesz mi życie. - wyszeptałam.
          Spojrzał na mnie z uśmiechem i podał mi zawinięte w papier burrito. Bekon, jajka, ser, cudownie! Może tłuste jedzenie postawi mnie na nogi.
          - Jak się czujesz?
          Wzdrygnęłam się.
          - Jakby walnął we mnie autobus. Wielki, ciężki i zapakowany aż po dach zawodnikami sumo.
          Podskoczyłam, żeby usiąść na blacie i przez następne dziesięć sekund serdecznie tego żałowałam. David przycupnął tuż obok, na stoliku barowym.
          Jedzenie było boskie - gruba, pyszna tortilla, gorące jajka i pikantna salsa.
          - Zakochałam się w tym burrito. - oznajmiłam z pełnymi ustami. - Wzięłabym z nim ślub, gdyby nie to, że jestem tak cholernie głodna.
          - Oto tragedia prawdziwej miłości. - mruknął David.
          Popatrzył na mnie z czymś w rodzaju uśmiechu, więc ja również posłałam mu coś w rodzaju uśmiechu i po raz pierwszy w życiu poczułam się niezręcznie w jego towarzystwie. Odwróciłam wzrok.
           - I jak było później? - zapytałam, chcąc jak najszybciej pozbyć się tej niezręcznej ciszy, która z każdą minioną sekundą przytłaczała nas coraz bardziej.
           - Z grubsza tak samo. Jeżeli ktoś nie wiedział, że Simon leci na Susan, to teraz to już oficjalne. Lucy wyjarała pół paczki fajek pod drzwiami, a Philip rzygał jak kot.
           Zmarszczyłam nos, słysząc to ostatnie, ale później razem się zaśmialiśmy.
           Przełknęłam kolejny kęs, który i tak nic nie zdołał zmienić. Ciężar, który zalegał mi na żołądku nie miał nic wspólnego ani z wódką, ani z burrito.
           - Jesteś dla mnie za dobry. - powiedziałam cicho. Wzruszył ramionami, ale taka była prawda. Zawsze był dla mnie za dobry. - Słuchaj, jeśli chodzi o to, co działo się w nocy...
          Zakłopotany pomasował dłonią potylicę, a potem uśmiechnął się kącikiem ust.
           - Tak, chyba powinniśmy o tym pogadać.
           Zaparł się rękoma o blat, jakby musiał zebrać siły do tej rozmowy. Odchrząknęłam, ale i tak trudno było mi coś z siebie wydusić.
           - Więc ty... - zaczęłam.
           Zacisnął dłonie, aż zbielały mu kostki, a potem wyrzucił z siebie.
           - Tak, właśnie tak. Od jakiegoś czasu.
           Z wyrazu jego twarzy nie umiałam niczego odczytać.
           - Dlaczego nie powiedziałeś?
           - Bo... - zawahał się. - Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką. I bardzo rzadko się z kimś umawiasz. A poza tym jest jeszcze Ashton. Ja... Nie sądziłem, że będziesz zainteresowana.
           Łzy napłynęły mi do oczu. Kompletnie bez sensu. Zamrugałam, by się ich pozbyć. David był fajnym facetem. Uwielbiałam z nim spędzać czas. Pocałunek też był świetny. To wszystko miałoby sens i byłoby proste. Powinnam być z Davidem, ale... To Ashton był tym i... Nie mogłam przestać o nim myśleć. Nie mogłam się go pozbyć z myśli i z serca. Nie mogłam przestać jego pragnąć. Kiedy tylko znikał mi z pola widzenia, ja za wszelką cenę chciałam go szukać. I nieważne ile bym straciła, pragnęłam go ujrzeć przy następnym pokonanym zakręcie.
          Moje serce jest głupie. Mówisz mu coś, a ono i tak nie słucha. Powinno być posłuszne.
          Uparte, głupie serce.
          David westchnął ciężko.
          - Nie jesteś mną zainteresowana, nie w ten sposób, prawda?
          Na litość boską, czy jego oczy musiały być jak otwarta księga? Mogłam z nich wyczytać całe rozczarowanie, cały ból. Bardzo lubiłam Davida, to wiedziałam na pewno. Pewnego dnia mogłabym się w nim zakochać, ale najpierw... Musiałabym przestać czuć cokolwiek do Ashtona. Czy, gdyby David zjawił by się w moim życiu o wiele wcześniej i gdyby zadał mi to pytanie, miałabym w ogóle jakieś wątpliwości?
          - Szczerze, Dav? Nie wiem, nie jestem pewna. Może? To fatalna odpowiedź, nie?
          Mieliście kiedyś tak, że w pewnej chwili naszła was niesamowicie wielka ochota na spoliczkowanie się? To pewnie wiecie, co czułam. Okłamałam go. Powiedziałam, że jest cień szansy na to, że możemy zostać parą, że byłabym w stanie kiedyś poczuć coś do niego. Dałam mu złudną nadzieję, a to najgorsze, co mogłam zrobić. Jestem okropną przyjaciółką.
          Zastanawiał się przez chwilę, a mnie dobijało jego milczenie, więc mówiłam dalej:
          - To nie tak, że nic do ciebie nie czuję, bo czuję, tylko... Jesteś również moim najlepszym przyjacielem i nie jestem pewna. A muszę być pewna, rozumiesz? Boję się o naszą przyjaźń. Boję się, że może nam się coś stać.
          - Ja też chcę być pewny. - powiedział wreszcie i uśmiechnął się do mnie. Chciałam cieszyć się tym uśmiechem, ale czegoś w nim brakowało. Może szczerej, nieskrępowanej radości. - Jakoś przeżyję z tym "może".
          Tym razem nie udało mi się powstrzymać. Błysk łzy zalśnił w moim oku i z całej siły wtuliłam się w jego silne ramiona. Pomimo tego, że to inny mężczyzna skradł moje serce, to właśnie w tych ramionach czułam się naprawdę bezpieczna. Wiem, że David nigdy nie pozwoliłby mnie skrzywdzić, nie zależnie od tego, co by się stało między nami.
          - Chcę, żeby wszystko się ułożyło. - szepnęłam w jego pierś i spojrzałam na niego z dołu.
          I nawet jeśli miałabym jakieś wątpliwości, że Obien chce wyłącznie mojego dobra, to właśnie teraz zostałyby one w pełni rozwiane. Jego wzrok mówił wszystko. To z jaką czułością, troską, a nawet miłością na mnie patrzył nie potrzebowało żadnej definicji. Po prostu byliśmy tutaj. Ja i on. Wtuleni i zapatrzeni w siebie staliśmy pośrodku kuchni i rozumieliśmy się bez słów. Dowiedziałam się, jak okropnie się czuł przeze mnie przez te ostanie tygodnie, jak bardzo mnie potrzebował, a on zobaczył, jak bardzo chciałabym zmienić swoje uczucia, jak bardzo chciałabym kochać go mocniej.
          Powinnam wymienić swoje serce. Na takie, które pokocha odpowiednią osobę.
          - Będzie tak, skarbie. Będzie. - szepnął i pocałował mnie w czubek głowy.
          Naszą intymną chwilę bezczelnie przerwał nam dzwonek do drzwi. Usłyszałam westchnięcie irytacji, które wydostało się z ust Davida, a potem pytanie:
          - Spodziewasz się kogoś?
          - Umówiłam się wczoraj z Megan, ale to dopiero na czwartą. - powiedziałam patrząc na zegarek i zrezygnowana poszłam w kierunku drzwi.
          Przekręciłam klucz w zamku i uchyliłam drzwi.
          I znowu. Czy ktoś go tutaj zapraszał?
          Stał tam Ashton oparty jedną ręką o flamugę. Jego wzrok był pusty, jakby nieobecny, a myślami byś gdzieś daleko. Kiedy jednak zorientował się, że stoję przed nim jego oczy pociemniały, a szczęka mocno się zacisnęła.
          - Co się stało? - spytałam, mając nadzieję, że nie pozna żadnej drastyczniej zmiany w moim głosie.
          - Ty mi powiedź. - warknął, a ja miałam wrażenie, że na własnej skórze czułam jego wściekle przyspieszony oddech.
          W myślach zaczęłam szukać wszystkich grzechów, które ostatnio popełniłam. Wertowałam szuflady i nic nie przychodziło mi do głowy. Nie doniosłam na niego na policję, nie obraziłam jego przyjaciół, nie oczerniłam go przed całym miastem i nie...
          A jednak tak. Pocałowałam innego.
          - J-ja? - wyjąkałam.
          - A, kurwa, kto?! Myślałaś, że się o tym nie dowiem?! Lizałaś się wczoraj z tym chujem! Myślałem, że naprawdę coś dla ciebie znaczę, ale nie. Ty, oczywiście, musisz lecieć na pierwszego-lepszego! Już zdążyłaś się z nim puścić?
          I w tym momencie coś we mnie pękło. Czy o właśnie powiedział, że uważa mnie za dziwkę? Zbyt trudno było mi nawet powstrzymywać się od wymierzenia porządnego uderzenia w jego policzek. W końcu to zrobiłam. Podniosłam rękę i pierwszy raz uderzyłam kogokolwiek. Wszystko przez to, że zostałam przez niego upokorzona w oczach niemal każdego.
          - Jeśli ktoś leci tutaj na pierwszą-lepszą, to ty!
          - O czym ty w ogóle mówisz?
          - Jesteś pieprzonym dupkiem! Myślałam, że się zmieniłeś i powiem ci szczerze. Nigdy tak bardzo się nie myliłam. - zaczęłam krzyczeć, jednak szybko zrozumiałam, że nie ma w tym żadnego sensu, dlatego ściszyłam głos. - Nie wierzę, że potrafisz udawać takiego kretyna. Liczyłam na to, że w końcu zmądrzejesz i zauważysz, co do ciebie czuję. Pomogłam ci tyle razy... Dzięki mnie nie zgniłeś jeszcze w więzieniu! A ty jak mi się odpłacasz, co?! Sypiając z jakąś suką i to jeszcze na moich oczach! - widząc, jak już otwiera usta, przerwałam mu szybko. - Przestań wreszcie kłamać i nie zaprzeczaj. Widziałam. Nawet nie wiesz, jak to cholernie bolało i boli nadal. Zrobiłeś mi nadzieję, a w rzeczywistości podle wykorzystałeś. A ja sądziłam, że naprawdę coś do mnie poczułeś i chciałam to samo poczuć względem ciebie. Jestem skończoną idiotką.
          - Myślisz, że mnie nie bolało, jak się z nim połykałaś? Sama nie jesteś lepsza!
          - I co z tego? Przecież nie jesteśmy razem, nie zależy ci na mnie, sam tak mówiłeś! I wiesz co? W ogóle tego nie żałuję. - syknęłam, dzięki czemu Ashton mocno złapał moją szczękę i przywarł mnie do ściany.
          - Powtórz, bo chyba nie dosłyszałem. - rozkazał i mocniej zacisnął palce na mojej linii szczęki.
          Nie dam sobą pomiatać. Nie tym razem. Natychmiastowo odepchnęłam go mocno od siebie.
          - Dobrze słyszałeś. Nie żałuję ani jednej wspólnie spędzonej chwili z Davidem. On, w przeciwieństwie do ciebie, naprawdę mnie szanuje i mogę to odczuć. Zależy mu na mnie, a mi na nim. A tobie nic do tego.
          - Co on takiego ma, czego nie mam ja?! - wrzasnął, a mój kac kolejny raz dał o sobie znać.
          - Naprawdę nie wiesz? - zapytałam, a on mechanicznie pokręcił przecząco głową.
          Patrzyłam na niego jeszcze przez parę chwil, ale w końcu uznałam, że wzbudza u mnie zbyt duży wstręt i niechęć swoją sobą, aby w dalszym ciągu traciła na niego czas. Warknęłam jeszcze tylko, w kompletnej bezsilności i już chciałam wrócić do domu, ale jak przypuszczałam, Ashton nie jest człowiekiem, który daje za wygraną i jeśli czegoś naprawdę chce, to musi to dostać. Nieważne jak wiele miałby temu poświęcić. Za wszelką cenę.
          - Odpowiedź! - krzyknął i szarpnął za mój nadgarstek.
          Miałam wrażenie, że jego palce wrzynają się w moją skórę i żyły. Uścisk był na tyle mocny, że za nic nie mogłam się z niego wydostać. Zrezygnowana, zacisnęłam zęby i spojrzałam w jego, przepełnione wielką wściekłością, oczy. Chyba jest zdesperowany, ale przestało to robić na mnie jakiekolwiek wrażenie. On gra dupka, więc ja zacznę udawać zimną sukę.
          - Dobrze, sam tego chciałeś. - wycedziłam wyniośle. - Davida mogę szczerze pokochać, a ty nawet nie wiesz, co to jest miłość. Nie znasz najprostszej definicji tego słowa. Nie szanujesz nikogo, a dziewczyny traktujesz, jak zwykłe szmaty. Ja nie jestem wyjątkiem. Nie mam najmniejszego zamiaru uskakiwać ci i być na każde twoje skinięcie palcem, kiedy tylko ci stanie. Nie jesteś panem całego świata, żeby zaszczytem było dla mnie przespanie się z tobą. Nie dam się skrzywdzić, rozumiesz? Nie zrobisz ze mnie swojej dziwki na jedną noc.
          Nic nie odpowiedział. Nie oddał ataku. Stał i wpatrywał się we mnie intensywnie z ręką zaciśniętą na moim prawym nadgarstku.
          Pierdolony egoista. Wierzyłam w jego bajeczki. We wszystkie zapewnienia, którymi mnie otaczał. Wierzyłam, kiedy mówił, że jestem dla niego ważna. Wierzyłam, kiedy czule szeptał do mojego ucha słodkie słówka i ciche wyznania. We wszystko tak łatwo uwierzyłam. Byłam głupia i w dalszym ciągu jestem. Dałam się omamić urokowi takiego dupka. A naprawdę chciałam tego, o czym mówił. Chciałam miłości, chciałam z nim być. Chciałam być, kurwa, szczęśliwa, przy człowieku, dla którego liczy się tylko czubek własnego... chuja.*
          - Stało się coś? - usłyszałam głos Davida i poczułam jego ramiona, jak odseparowują mnie od szatyna.
          Wzrok Martineza podążył w kierunku właściciela głosu. Wiedziałam, że to dobrze się nie skończy.
          - No proszę, już zdążyliście się przespać? - warknął Martinez z pogardliwym uśmieszkiem, a ja myślałam, że zaraz zmasakruję mu tą jego piękną buźkę. - I jak - zwrócił się do Davida - podoba ci się używana cipa? - syknął i zaśmiał się cynicznie.
          W tej chwili właśnie potwierdził, że byłam dla niego jedynie ważna dlatego, by mógł mnie rozdziewiczyć. Wściekłam się jeszcze bardziej, choć nie sądziłam, że to możliwe. Najwyraźniej tylko Ashton potrafił do tego stopnia podnieść mi ciśnienie, które jednak zmalało pod wpływem uspakajającego głaskania mojego przyjaciela.
          - Po dwóch centymetrach, jak nowa. - odgryzł się brunet i poprawił uścisk na mojej talii.
          Zmarszczyłam brwi i teraz dotarło do mnie, co tak właściwie David powiedział.
          Gdybym tylko mogła, cofnęłabym czas i nie pojawiła się dwa lata temu na tej przeklętej plaży. W moim życiu nie zaistniałaby ta rewolucja i nie cierpiałabym teraz. Nic nie wyglądało tak, jak miało wyglądać. Powinnam być szczęśliwa, powinnam mieć kochającego chłopaka i nie martwić się o każdy kolejny dzień. A zamiast tego co mam? Coraz więcej ran i zadrapań na moim sercu. Chyba naprawdę muszę je wymienić.
          Z rozmyśleń wyrwało mnie mocne popchnięcie. Nie wiedziałam co się dzieje. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chłopcy się biją. Znowu. Przeze mnie.


Link


Dzień dobry, słoneczka :* Mam dla Was dzisiaj dziewiątkę i jestem bardzo z niej niezadowolona. To miało zupełnie inaczej wyglądać. Przepraszam również, że tak późno, ale z racji tego, że niedawno miałam urodziny zjechał się cały zjazd rodzinny, a moja rodzina nie jest wcale mała c; Co do dedykacji... Paulinko (mam nadzieję, że mogę użyć Twojego zdrobnienia ;*), jeśli poczułaś się jakoś zepchnięta na dalszy plan w notce do poprzedniego rozdziału to bardzo, ale to bardzo Cię przepraszam. Nie, nie chodzi tutaj o długość komentarzy, przecież wiesz. Chodzi o jego treść. Dziękuje, bo praktycznie chyba tylko Ty jesteś tutaj cały czas ze mną i szczerze? Myślę, że każda bloggerka chciałaby mieć tak oddaną i wierną czytelniczkę, jaką jesteś Ty. Zadedykowałam Ci to gówno (z góry przepraszam za brzydkie słowa xD), bo czułam, że jestem Ci coś winna i dalej tak czuję. Wspierasz mnie, a ja, zamiast dać Tobie ten zaszczyt i napisać jakiś piękny rozdział z dedykacją dla Ciebie, piszę takie coś, co rozdziałem chyba nazwać nie można. Przepraszam.  O ile jeszcze dobrze pamiętam, Wiki napisała mi także miły komentarz. Tak, kiedy opublikowałam rozdział ósmy miałam 13 lat c; A i jeszcze dość istotna informacja. Zmieniłam sobie wizję artystyczną tego opowiadania. Sądzę, że teraz będzie o niebo lepsze. Nie pasuję już opis fabuły, zdążyłam ją zmienić. Jeśli jesteście ciekawi zapraszam na OPIS BLOGA. Wznowiłam także zakładkę O AUTORCE. Widzimy się niedługo <3  

10 komentarzy:

  1. Kochanie mozesz nazywać mnie jak chcesz! Nie czułam sie zepchnięta. Nie napisałam tez tamtego komentarza, dla dedykacji czy cos w tym stylu. Po prostu poczułam, że musze Ci się odwdzięczyć za te PIĘKNE i CUDOWNE rozdziały. Nie każdy komentuje, wiec ja misze to nadrobić <3 To ja tobie dziękuję za takie piękne słowa, które napisalas dla mnie pod rozdziałem <3 Nie mów że jest ten rozdział beznadziejny bo jest CUDOWNY. Jak każdy inny. Na poczatku myślała sobie, że to kolejny nudny blog o tym, że Justin jest w gangu i niegrzeczny, ale się zmieni dla tej "jedynej". A tu proszę jakie miłe zaskoczenie. Myślę, że teraz ona będzie z Davidem :*. Jeszcze raz dziekuje za takie piękne słowa, dzieki nim czuje, że ten dzień nie był aż tak do dupy (teraz ja przepraszam za takie wyrażenie). Kocham bardzo i nie mogę się doczekać nn <3 DUŻO DUŻO WENY I DUŻO RADOŚCI. Z PISANIA DLA NAS <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po sposobie pisania, sądziłam że masz +18, a ty masz 13! Nie to ze mi twój wiek przeszkadza, ale naprawdę jestem pod wrażeniem. Bo ja w wieku prawie 16 lat tak nie potrafię pisac, choć tez sie tym zajmuje <3 Kocham bardzo i musimy sie jakoś zgadać na fb, ask'u czy gdzie tam chcesz <3

      Usuń
    2. Nie myśl sobie, ze ja to wszystko pisze żeby Ci się podlizać czy cos w tym stylu! Broń Ci Panie Boze! Hahah ! :D Jestem taka osoba, która nie lubi słodzić i mówi tylko szczera prawdę, zazwyczaj taką okrutna. Ale twój blog jest taki super i wgl ze nie mogę go skrytykować! Hahah
      PS przepraszam ze juz 3 komentarz dodaje ale co chwile Sb przypominam co mogłam dodac jeszcze, ale zapomniałam <3 mam nadzieje że się nie będzie gniewać za to :* xoxo

      Usuń
  2. Ty masz 13??? COOOO ?! Nie klam XD Masz z 17/18 :)
    Rozdzial swietny <3 kocham cie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czwartego stycznia skończyłam 14 :* Z ręką na sercu <3
      Ja Ciebie też <3 !

      Usuń
  3. Nie wierze w te twoje 14 ;]
    Rozdzial jest cudowny! Jestem zachwycona :0

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes niesamowita :') :* <3
    Kocham cie mocno :*:* piszesz wspaniale jejuuu ♥♥ Kiedy next? <3333

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog. Jestem jedynym facetem ktory go czyta? ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Miło mi, że ta tematyka i mój styl pisania Cię nie odpycha c:

      Usuń

Dziękuje za komentarz! To wiele dla mnie znaczy ♥