30.01.2015

10. ~ "Może potrafiłabyś mnie zmienić?"

"Kiedy krzyczę, mów ciszej
Zrozumienie i cierpliwość
Poczuj ból z którym mam do czynienia 
Bądź spokojem
Pomóż mi usytuować moje myśli
Zaryzykuj
Zrób zmianę w moim życiu"




          Stukałem niespokojnie palcami w cienkie szkło pustego, delikatnie złoconego kieliszka. Mój wzrok ponownie zawiesił się na pełnej do połowy butelce brandy, aby po chwili znów wrócić do ekranu telefonu, na którego tapecie widniała Caroline.
          Uśmiechnięta, pozowała do zdjęcia, a jej oczy wręcz biły radosnym blaskiem. Stęskniony za jej pięknym uśmiechem wszedłem w galerie, by pooglądać inne zdjęcia, prawie wszystkie z jednego popołudnia. Nawet teraz, kiedy byłem nachlany, doskonale pamiętałem dzień, w którym je zrobiłem.

          - Wkurzasz mnie. - oznajmiła szatynka, zabawnie marszcząc swój malutki nosek ze zdenerwowania. - Naprawdę, nie wiem, co ja tutaj robię.
          - Jak to co? - zapytałem. - Jesteś na randce. Ze mną - najseksowniejszym facetem na terenie całej Ameryki. - powiedziałem i podałem jej ręcznik, żeby mogła wysuszyć choć trochę swoje przemoczone do suchej nitki ubrania.
          - I dlatego wrzucasz mnie do morza? W ubraniach?! - pisnęła słodko i nie mogąc urazić swojej dumy, rzuciła we mnie ręcznikiem.
          - Mówiłem, żebyś rozebrała się do naga. Wtedy nie byłoby problemu... - zaśmiałem się i z rozbawieniem przyjąłem cios ze strony dziewczyny wymierzony w moje ramię.
          - Jeszcze byś mi zemdlał tutaj z wrażenia. - oznajmiła i usiadła na kocu, który wcześniej rozłożyłem.
          Usiadłem obok niej.
          - Niewykluczone. - mruknąłem prowokująco, dzięki czemu Lee obdarowała mnie słodkim, delikatnym rumieńcem.
          Ponownie się zaśmiałem.
          - Lin, nie mam żadnego twojego zdjęcia, a chciałbym jakieś dodać do kontaktów...
          - I? - zapytała, rozczesując swoje ciemne włosy palcami, które zdążyły już troszkę wyschnąć.
          - Muszę mieć twoje zdjęcie, bo jak cię nie ma, też chcę na ciebie patrzeć. - powiedziałem z uśmiechem sięgając po telefon.
          - Nie, bo brzydko wychodzę na zdjęciach. Moja twarz jest niefotogeniczna.
          - Nigdy wcześniej nie słyszałem banalniejszego kłamstwa. No proszę, zgódź się.
          - Wiesz, że nie lubię mieć robionych zdjęć. - oznajmiła i położyła się na plecach.
          - Przecież zachowam je tylko dla siebie. Potem dam ci spokój. Lin... - nachyliłem się nad nią i pocałowałem miejsce tuż pod jej uchem. Wiedziałem, że to lubi najbardziej.
          - Obiecujesz?
          - Obiecuję. - powiedziałem przekonywująco, przez co Caroline podniosła się do pozycji siedzącej i przeczesała włosy ręką.
          - Rób. - mruknęła cicho. 
          Nachyliłem się do niej ponownie i tym razem pocałowałem ją w policzek, robiąc nam zdjęcie. Lin podniosła lekko kąciki ust, przez co zdjęcie wyszło fantastycznie, co więcej, dziewczyna się rozluźniła.
          - A teraz zrobię tobie samej. - powiedziałem i przeszedłem na kolanach kawałek w tył.
          Z początku szatynka się trochę krępowała, ale już po upływie kilku minut zaczęła rozkręcać się jako modelka. Obracała głowę, coraz odważniej się uśmiechała, czasem śmiała, robiła śmieszne miny, zmieniała pozy, od czasu do czasu także seksownie przygryzła wargę lub uwydatniała swój biust, a wszystko to zostało uwiecznione przeze mnie na kolejnych ujęciach.
          
          A teraz je wszystkie oglądam ze smutkiem. I cały czas przewijam od początku.
          Lin uśmiechnięta. Lin bawiąca się włosami. Lin z ustami układającymi w dzióbek. Lin z seksowną pozą. Lin robiąca głupią minę z wystawionym językiem. Ja całujący Lin. Lin, Lin, Lin...
          Zacisnąłem bezwiednie dłonie i powieki. 
          Byłem takim kretynem. Idiotą, dupkiem, debilem, kutasem, chujem i… Prawdopodobnie skończyły mi się określenia. A najgorsze w tym wszystkim było to, że przez moją głupotę ucierpiała osoba, którą kochałem i prawdopodobnie nie będzie chciała mieć ze mną więcej do czynienia. Niemal widziałem myśli i trybiki w jej głowie, które układały literki w słowa, mówiące: tak, byłaś tylko kolejną dziewczyną do pieprzenia, nikim więcej. A prawda była tak inna, odwrotna. I swojego rodzaju zadziwiająca.
          Jakby ktoś mnie zapytał wcześniej, czy jestem zdolny do pokochania kogoś prawdziwie, bez wahania powiedziałbym, że nie. Jakby ktoś zapytał, jak często wymieniałem partnerki do łóżka, odpowiedziałbym, że z żadną nie spałem więcej, niż dwa, może trzy razy. Gdyby ktoś zadał pytanie, czy w moim życiu jest jakaś wartość, która jest dla mnie najważniejsza, bez zastanowienia odpowiedziałbym: seks.
          Teraz jednak, odpowiedzi wyglądałyby zupełnie inaczej: tak, byłbym w stanie kogoś pokochać i właśnie kocham; i odkąd poznałem Lin, nie ma dla mnie innej opcji, niż seks z nią i nie wymieniłbym jej nawet za miliardy; oraz również, że jest w moim życiu wartość, a jest nią uczucie do Caroline.
          W dalszym ciągu nie mogę zrozumieć, jak jedna, tak krucha osóbka mogła zmienić mój cały świat, stać się moim całym światem. I być może brzmiałem teraz jak stary pantoflarz, siedzący pod miotłą, której trzon trzymała żona, ale dobrze mi z tym.
          - Jeszcze raz to samo. - zwróciłem się do barmana i położyłem należyty banknot na blacie.
          Jak już wspominałem, moje dotychczasowe życie składało się głównie z trzech rzeczy. Kobiety, alkohol, seks. Niemal każdy wieczór spędzałem w klubach, szukając w miarę ładnej laski, żeby jakoś przyjemnie spędzić tę noc. Teraz żadne z nich nie miało sensu. Ani osobno, ani w pakiecie. Inne kobiety w niczym nie mogły się równać do mojej Lin. Alkohol mogłem pić sam, tak jak w tej chwili, ale jaki był w tym sens? A seks… Nie byłem w stanie wyobrazić sobie lepszego, niż właśnie z nią. Małą, upartą, zadziorną, perwersyjną osóbką, ważącą zaledwie pięćdziesiąt kilogramów, gustującą w literaturze romantycznej, jak i w filmach oraz muzyce o tej tematyce i tak bardzo gorącą, że podniecała mnie wszędzie i w każdej sytuacji.
          Teraz? Teraz jest już za późno. Pewnie żali się temu frajerowi, a on korzystając z okazji i z jej złego stanu psychicznego, przeleci ją. Rozumiecie? Prześpi się z nią! Nie mógłbym znieść myśli, że Lin leży pod nim, że to nie dzięki mnie jej słodkie usta opuszczają westchnienia i jęki przyjemności, że nie wymawia przy nich mojego imienia, tylko imię innego, że następnego ranka obudzi się naga, wtulona w ciało innego.
          Ponownie wziąłem do ręki kieliszek zapełniony po brzeg alkoholem i szybko go opróżniłem. Mogłem wręcz poczuć, jak promile we mnie rosną. Pod wpływem tego świństwa odblokowałem telefon. Wszedłem w wiadomości i drżącą dłonią wystukałem esemesa.
          Przepraszam za wszystko. Może potrafiłabyś mnie zmienić?
          Upiłem się… I kurwa nie pomogło. Spróbuję ponownie jutro.



          Przez dłuższy czas wpatrywałam się w literki na ekranie, a one dalej nie zmieniły swojego położenia.
          Przepraszam za wszystko. Może potrafiłabyś mnie zmienić? - Te dwa króciutkie zdania rozbrzmiewały w mojej głowie cały czas, wypowiadane jego głosem. I może dla wiele osób nie mają większego znaczenia... Ale dla mnie znaczą wszystko.
          Uroniłam łzę. Jedną samotną, która mnie aż błagała, żeby się wydostać na zewnątrz.
          Ile bym dała, żeby być taką łzą. Urodzić się w jego oku, spłynąć po policzku i umrzeć na jego ustach.
          - Wszystko w porządku? - zapytała Megan.
          Nie dopowiedziałam. Podałam tylko komórkę, gdzie była otworzona wiadomość. 
          Brunetka przez chwilę wpatrywała się w ekran, aż przeniosła swój wzrok na mnie.
          - Nie... - szepnęła. - Nie wymiękaj. Pamiętaj, że cię pobił, wykorzystał, zranił i poniżył. Nie jest wart ciebie, twojego czasu, twoich myśli, ani serca i miłości. 
          - Wiem, wiem. Nie mam zamiaru wymiękać. - oznajmiłam i uśmiechnęłam się.
          Oczywiście sztucznie. Mój uśmiech tylko przy nim mógł być w pełni prawdziwy i szczery. I nieważne jak bardzo chciałabym o nim zapomnieć, jak wielki dystans chciałabym utrzymać między nami, jak daleko bym wyjechała, to i tak tylko on byłby w stanie mnie dopełnić.
          - Kłamiesz. Znowu. - powiedziała i mocno przytuliła, jakby chciała mnie udusić. - Caro, wiesz, że się o ciebie martwię. Nie chcę, żebyś znowu cierpiała przez takiego dupka. 
          - Czuję, jakbym traciła moje szczęście... - załkałam i wtuliłam się w nią jeszcze mocniej.
          Megan była jedyną osobą, przy której nie musiałam nic udawać. Mogłam jej nawet powiedzieć, że zabiłam człowieka, a ona i tak by mnie nie potępiła. Najpierw martwiła się, jakie miejsce byłoby na tyle bezpieczne i odpowiednie, żebyśmy zakopać zwłoki, a dopiero później starałaby się mnie zrozumieć. Za to kocham ją najbardziej.
          - A czy ty byłaś przy nim kiedykolwiek szczęśliwa? - oderwała się ode mnie i zmarszczyła brwi.
          - Gdybym nie była, nie cierpiałabym teraz tak bardzo. - oznajmiłam i wzięłam kolejną łychę Nutelli do ust.
          - Kiedy?
          Między innymi podczas mojego pierwszego razu.
          - Na przykład we wakacje, podczas których się poznaliśmy. Spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę. Albo w Święta Bożego Narodzenia. Przyszedł tutaj w Wigilię z prezentem, a przecież mógł całkowicie inaczej je świętować. Wybrał mnie, a to już chyba coś znaczy prawda? - zapytałam z nadzieją w głosie i zmrużyłam oczy, oczekując odpowiedzi.
          Reiter ściszyła telewizję.
          - Masz rację. Podobasz mu się... - powiedziała.
          Moje zmęczone i romantycznie głupie serce podskoczyło mi do gardła i miałam wrażenie, że już chciało tam pozostać i wykrzyczeć mózgowi, że miało cholerną rację. Jednak gdy Megan zobaczyła entuzjazm, jaki rozsadza mnie od środka dodała:
           - Ale niewykluczone, że patrzy na ciebie, jak na obiekt seksualny. 
          I właśnie w tym momencie moja mina zrzedła. Cała radość ze mnie wyparowała tak szybko, jak się pojawiła. Serce się uspokoiło i znów zaczęło wybijać smutną melodię niespełnionej miłości. Zdaję się, że ta piosenka będzie tkwiła we mnie do końca życia. I kiedy będę staruszką, kiedy będę miała wnuki, ona dalej tam będzie - zepchnięta na dno zranionej duszy, ale będzie. Takich rzeczy nigdy się nie zapomina.
          Przypomniało mi się, że już spałam z Ashtonem, więc teoretycznie mnie zaliczył i powinien zniknąć. Jednak on nadal jest. I będzie, prawda? Prawda?!
          - Aczkolwiek nigdy jeszcze żaden z nas nie widział go takiego radosnego. Nie opowiadał nam o innych dziewczynach, tylko o tobie. Żadną nie trzymał przy nas z taką dumą za rękę, jak ciebie. Mimo, że tak bardzo cię skrzywdził, byłaś i chyba dalej jesteś dla niego ważna.
          - Gdyby tak było, zrobiłby wszystko, żeby mnie zatrzymać, a jak na razie... Nie zapowiada się na to. - mruknęłam cicho i zaczęłam bawić się rękawem dresowej bluzy.
           Próbowałam być silna. Dla rodziców, dla przyjaciół, dla mnie. Jednak, nieważne jak bardzo się starałam, nie wychodziło mi to. Miałam już dość mokrej od łez poduszki, przewracanej tysiąc razy na drugą stronę w ciągu jednej nocy. Miałam dość patrzenia w lustro na moje wyblakłe, pozbawione życia i nieszczęśliwe tęczówki. Miałam dość swojego pustego mieszkania i tej cholernej ciszy, która tak bardzo mnie raniła. Miałam dość udawania, że wszystko jest w porządku i ćwiczenia przed lustrem fałszywego uśmiechu, który wyglądałby, jak najprawdziwszy. Miałam tego wszystkiego dość.
          - Minie. - powiedziała i pogłaskała mnie uspokajająco po ramieniu. 
          - A skąd ty możesz to wiedzieć? - zapytałam zimno.
          Tak, może byłam niemiła, ale szczerze? Nie zależało już mi na niczym. Tak to już jest, kiedy traci się sens życia i szczęśliwą, kolorową codzienność.
          - Też przez to przechodziłam. - oznajmiła, a moje zainteresowanie jej osobą znacznie się powiększyło.
          Podniosłam zaciekawiona głowę i dałam jej znak, że czekam. Megan ciężko westchnęła i zmarszczyła brwi, jakby zastanawiała się od czego zacząć.
          - Byłam w takiej samej sytuacji, jak ty. Rok temu. Poznałam wspaniałego, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało, chłopaka. Byliśmy nierozłączni... Do czasu. Od tygodni namawiał mnie na seks. Obiecywał, że będzie delikatny, zadba o moją przyjemność, sprawi, że poczuję się jak prawdziwa księżniczka. I tak naprawdę było - przynajmniej tutaj nie kłamał. Po naszej pierwszej wspólnie spędzonej nocy, wystawił mnie. Pozostawił tylko za sobą wiele pięknych wspomnień, o których myślę do dziś.
          Jej oczy się zaszkliły, a warga zaczęła niebezpiecznie drżeć. Wiedziałam, że ciężko jej o tym mówić i zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że ją do tego zmusiłam. Nie zastanawiając się nad tym długo, podpełzałam do niej bliżej i mocno przytuliłam. Wiem, że tego potrzebowała. Tak samo, jak ja.
          Brunetka szybko wytarła łzy, uważając na makijaż.
          - Czy chłopak, o którym opowiadasz, to Matt? - spytałam delikatnie, masując ją uspokajająco po plecach.
          - Skąd wiesz? Aż tak bardzo widać? - spuściła ze smutkiem spojrzenie.
          - Ja widzę. - szepnęłam i odsunęłam ją delikatnie od siebie. - Wiesz, mamy ze sobą wiele wspólnego. - oznajmiłam, a kiedy zobaczyłam jej zdziwione spojrzenie kontynuowałam. - Obie jesteśmy zajebiste i mamy dziwną słabość do dupków. - zaśmiałam się.
          Naprawdę mi ulżyło, kiedy na jej twarzy zakwitł uśmiech. Szczery uśmiech.
          - Dobra, starczy już tej Nutelli. Będziemy grube. - ponownie się zaśmiałam.
          - No ty z tym nie będziesz mieć problemu. Sama skóra i kości! - krzyknęła oskarżycielsko i pociągnęła za moje ramię, chcąc udowodnić swój argument.
          - I kto to mówi?! - wydusiłam przez śmiech i również wskazałam na jej rękę, którą mogłam bez większego trudu objąć.
          I tak spędziłam dzisiejszy wieczór. Na żartowaniu, śmianiu się i oglądaniu romantycznych filmów razem z Megan. Jestem pewna, że dzięki temu zbliżyłyśmy się do siebie.
          - Niedługo znajdziesz odpowiedniego chłopaka, zobaczysz. Będzie się o ciebie martwił i kochał cię bezgranicznie, a ja będę ci świadkować na ślubie. - wyprostowała się dumie, po czy oberwała ode mnie poduszką. - Ej, ale mnie też zabierzecie w podróż poślubną, nie? - zrobiła minę smutnego szczeniaczka, przez co poduszka kolejny raz w jakiś niewyjaśniony sposób trafiła w jej głowę.
          - Odnajdziesz swoje szczęście. - zapewniła, tym razem już poważnie.
          Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Brunetka pobiegła otworzyć.
          - Chyba już je znalazłaś. - powiedziała, mrugając do mnie.
          Przez ułamek sekundy nie wiedziałam, o co jej chodzi. Ledwie zdążyłam jej posłać pytające spojrzenie, a zza jej pleców wyłonił się David - idealny, jak zawsze.


Witajcie, aniołki ♥ Pozwólcie, że nie skomentuje tego czegoś u góry. Szkoda słów. Dzisiaj troszkę nietypowo, bo pojawiła się również perspektywa Ashtona c; Dajcie znać, czy Wam się podobało i czy więcej rozdziałów mam pisać jego oczami ;* I przechodząc do konkretów, moje województwo od 2 lutego zaczyna ferie zimowe. Bardzo chciałabym dodawać rozdziały częściej, ale zbytnio nie będę miała warunków. Wyjeżdżam do Niemiec w góry i jeśli hotelowe wi-fi będzie działać na moim telefonie bez zarzutu, to może zdołam dla Was coś naskrobać. Chciałabym jeszcze bardzo podziękować wszystkim moim KOMENTATOROM. Kochani jesteście. I może jest Was tylko malutka garstka, to i tak się cieszę, że chociaż ktoś docenia moją ciężką pracę. Każdy komek czytam z wielkim uśmiechem na twarzy c: A i przypominam o zakładkach: OPIS BLOGABOHATEROWIE i O AUTORCE <3 Jeszcze raz dziękuje i widzimy się w jedenastym rozdziale. xxx
          


10 komentarzy:

  1. Zaczyna się rozkręcać . Pisz dalej z jego perspektywy

    OdpowiedzUsuń
  2. "tego czegos"?! Tego czegos?! Dziewczyno ty musisz popracować nad samokrytyka! To jest cudowne! W końcu wiemy co Aston czuje! Zdecydowanie więcej takich rozdziałów! Mam nadzieje, że może ona jednak będzie w ciąży z Astonem czy cos, bo ja chce, żeby oni byli razem! Ja wiem co to znaczy byc tak traktowana przez chłopaka, bita i wgl, ale na prawdę warto! Niech ona go zmieni i będzie happy end! Błagam nie niszcz mi życia! Hahah <3 Mogę miec do Ciebie prośbę? Weź napisz do mnie na e-maila: paulinakucab3081999@gmail.com bardzo chciałabym z Tb popisać i wgl. Bo czuje Że jesteś (przeprasza za określenie) zajebista osobą! <3. Widzę też że na 100 wszystkiego sama nie zmyśliłaś tych rzeczy i musiałaś kilka z nich przeżyć! Jaka szkoda, że nie mieszkasz gdzieś niedaleko mnie! Kocham Cię malutka! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zdecydowanie powinnam nad sobą popracować c':
      Miło, że podoba się Wam perspektywa Ashtona - to nad nią pracowałam najwięcej i miałam nadzieję, że jakoś to się ze sobą wszystko sklei xD
      Caroline? W ciąży? Z Ashtonem? Jprdl... Masz szaleńcze pomysły, dziewczyno <3 !! A co do Ashline (Ashton + Caroline), to sobie troszkę na nich poczekamy ^^ Wiem, wredna jestem ;*
      Jeśli nie zapomnę, bo obecnie jestem w drodze, to napiszę do Cb na miejscu, czyli za jakieś 8 godzi, ale Ty pewnie będziesz spać o tej godzinie xD Więc nie będę Cię budzić <3
      Ja Cię bardziej <3 !!

      Usuń
    2. Budź mnie o kazdej porze dnia lub nocy! Hahah wiem ja zawsze mam wyobraźnię taka ze to ! Hahah będę czekać na wiadomość! :* <3

      Usuń
  3. Zgadzam sie z komentarzem wyzej :D "Tego czegos" - blagam ciebie :') "tego czegos" jest niesamowite ^^ Niech Ona bedzie w ciazy z Astonem <3 Nie widze ich bez siebie razem ♥
    Zycze ci duuuuzo weny i czekam na kolejny rozdzial ♡ Jestes cudowna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha widzisz, nie tylko ten pomysł sie spodobał z ciążą! :*

      Usuń
  4. Dlaczego to jest takie GENIALNE? Naprawdę, pochłonęłam wszystkie rozdziały i teraz czuję niedosyt. Cholera jasna, chyba już dawno żadne opowiadanie mnie tak nie zachwyciło... Piszesz w taki sposób,że chce się to czytać, czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Czekam na kolejny rozdział, KONIECZNIE mnie o nim poinformuj :3

    Zapraszam do mnie,
    http://oh-if-you-could-see-me-now.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :)
      Jeśli nie zapomnę, to Cb poinformuję, ale jak coś, to zawsze możesz się dodać do obserwatorów ( na dole) :*

      Usuń
  5. Baaardzo podoba mi się opowiadanie z perspektywy Justina!
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za komentarz! To wiele dla mnie znaczy ♥